Amy Winehouse na poważnie wzięła się za porządkowanie swojego życia. Długi wyjazd na Karaiby, nowy chłopak i przerwa od narkotyków wychodzą jej na dobre. Odzyskała siły, nabrała trochę kolorów i wagi. Postanowiła więc rozprawić się ze swoją przeszłością, a w szczególności ze swoim toksycznym byłym mężem, Blakiem Fielder-Civilem.
Niedawno poprosiła znajomego, u którego chętnie się tatuowała, by pomógł jej w usunięciu szpecących ją tatuaży. Mówiła konkretnie o imieniu Blake'a na piersi oraz o krzyżu na szyi, który zrobiła sobie tuż po ślubie.
Całkowite pozbycie się tatuaży będzie bardzo bolesne i czasochłonne. Piosenkarkę czeka co najmniej 20 wizyt, podczas których będzie się wybarwiać skórę. W ten dość symboliczny sposób Amy zakończy toksyczny związek. Życzymy jej, żeby już nie zmieniała zdania...