Miłość Alicji Bachledy-Curuś i Colina Farrella rozpoczęła się na planie filmu Neila Jordana Ondine, w którym grali główne role. Jak wspominała ówczesna narzeczona aktora w swojej autobiograficznej książce, Alicja od początku nie ukrywała swoich zamiarów i szybko przeszła do konkretów.
Romans z irlandzkim gwiazdorem zaowocował ciążą i zaproszeniem na galę Złotych Globów. Na tym hollywoodzka kariera Bachledy-Curuś w zasadzie się skończyła.
Na szczęście Farrell okazał się dużo lepszym ojcem niż partnerem i chętnie spędza czas z synkiem. Z powodu łączącej ich więzi, Alicja ciągle odwleka decyzję o powrocie, jeśli nie do Polski, to chociaż do Europy, gdzie, zdaniem specjalistów z branży filmowej, miałaby znacznie większe szanse na rozwój zawodowy.
W końcu jednak doszła do wniosku, że ma dość dostosowywania swoich planów do grafiku byłego partnera w obawie, że się zniechęci i przestanie poświęcać czas własnemu synowi.
Jak donoszą znajomi aktorki, zdecydowała się mu postawić i kiedy ten zgłosił chęć zabrania Henia na wakacje, poinformowała go, że już dawno zaplanowała synkowi lato w Polsce, więc Colin będzie musiał się trochę wysilić.
Alicja nie ma nic przeciwko temu, by jej partner jechał z synem na wakacje. Ale nie wyśle go przecież prywatnym samolotem do taty - wyjaśnia informator Faktu. Dlatego Colin musi pofatygować się po Henia do Polski. Po wczasach odwiezie syna z powrotem do Alicji. Nie będzie go wiózł ze sobą do USA. Tam mają co prawda opiekunkę, lecz Ala nie wyobraża sobie tak długiej rozłąki.
_
_