Doda lubi obrażać krytykujących ją ludzi sprowadzając ich argumenty do parteru. Ma zwykle jedną ripostę - jeżeli komuś się nie podoba, świadczy to o jego kompleksach oraz o tym, że zazdrości jej pieniędzy. Ta strategia działa, ale tylko dlatego, że Dorota wybiera sobie zawsze słabszych przeciwników. Odpowiada tylko na wybrane zaczepki. Boi się komentować uwagi ludzi szanowanych, cenionych. Wtedy woli zamilknąć. Wiecie dlaczego? Bo musiałaby dyskutować z nimi o tym, co powiedzieli. A nie o ich kompleksach. Tak działa każdy polityk - jeżeli nie umie odpowiedzieć na zarzut, atakuje rozmówcę. Banalna socjotechnika.
Doda walczy więc tylko z tymi, z którymi wie, że wygra. Przypominacie sobie, co odpowiedziała mistrzowi olimpijskiemu Leszkowi Blanikowi, który wyśmiał ją u Kuby Wojewódzkiego? Nic. Co odpowiedziała Grzegorzowi Markowskiemu, który nazwał ją zwykłą "wulgarną dziewuchą"? Nic. Co odpowie Kazikowi Staszewskiemu, który napisał właśnie, ża zagrała "beznadziejny" koncert? Pewnie nic. Chyba, że do głosu wywoła ją ten artykuł. Czekamy z niecierpliwością.
W nowym numerze Machiny Kazik skrytykował stan polskiej sceny muzycznej. Najbardziej oberwało się Dodzie. Stwierdził, że na koncercie w Londynie wypadła "raczej beznadziejnie". Oto jak go wspomina:
Choreografia cieniutka i takoż wykonanie, nie wspominając o piosenkach. Zresztą ta oficjalna część polskiej sceny muzycznej to obecnie jakaś chmara szczerzących się paszczakolanserów, którzy wychylają się do kamer i aparatów z każdego kąta jakiegokolwiek bankietu, ale konia z rzędem temu, kto potrafi zanucić choćby jeden fragment którejkolwiek kompozycji takiego artysty czy artystki.
Możemy Wam napisać już teraz, jak odpowie Kazikowi Doda (o ile się odważy). Powie, że może była beznadziejna, ale przynajmniej nie weszła na scenę zalana w trupa i nie ośmieszyła się jak Kazik podczas koncertu w katowickim Spodku. Czyli odpowie jak polityk. Pamiętajcie - jeżeli nie umiecie odpowiedzieć na zarzut, zaatakujcie rozmówcę. Tylko co z tego wynika? Co ma do powiedzenia poza tym?