Weronika Rosati wytrwale szukała odpowiedniego ojca dla swojego wymarzonego dziecka. W wywiadach od dłuższego czasu deklarowała, że poczuła instynkt macierzyński, jednak ciągle nie mogła spotkać mężczyzny, z którym warto zajść w ciążę. Wreszcie znalazła ideał w osobie starszego od niej o 18 lat, nie do końca wtedy rozwiedzionego ortopedy, ojca czworga dzieci z różnych związków Roberta Śmigielskiego.
Niestety, cieniem na miłości położyły się problemy matematyczne. Okazało się, że partner Rosati zupełnie nie ma głowy do liczb, więc ilość dzieci, którą jej początkowo podał, okazała się nie odpowiadać stanowi faktycznemu. Początkowo Weronika dała się nawet przekonać, że to nie robi żadnej różnicy, no ale jak zaczęli liczyć, to się okazało, że jednak tak.
Rozczarowana Rosati spakowała walizki i wyjechała do Los Angeles, gdzie przy wsparciu mamy urodziła córkę, po czym zarejestrowała ją w amerykańskim urzędzie pod nazwiskiem biologicznego ojca. Po jakimś czasie aktorka ujawniła na łamach Wysokich Obcasów, że jej partner stosował wobec niej przemoc fizyczną i psychiczną. To właśnie one miały być przyczyną rozpadu ich związku. Następnie, rozgoryczona postępowaniem Śmigielskiego, który podobno niewystarczająco interesował się córką, a alimenty płacił oszczędnie, zmieniła córce nazwisko na Rosati. Ponadto wystąpiła do amerykańskiego sądu o wydanie dla Śmigielskiego zakazu zbliżania się do córki, do Weroniki oraz do jej yorka, któremu podobno groził śmiercią.
W tych właśnie kwestiach odbędą się w tym tygodniu kolejne rozprawy w amerykańskim sądzie. Pierwsza z nich będzie dotyczyła zakazu zbliżania się, a druga przywrócenia małej Elizabeth nazwiska biologicznego ojca.
Weronice najwyraźniej bardzo zależy na utrzymanie dotychczasowych orzeczeń w obu sprawach, bo wynajęła jednego z najlepszych prawników w Los Angeles, Davida Diamonda, który znany jest z tego, że nie wychodzi z sądu przegrany.
Oczywiście renoma i chwytliwe nazwisko kosztują. Jak ujawnia Super Express, Rosati płaci prawnikowi po tysiąc dolarów za godzinę pracy.