Nagrudniowym szczycie klimatycznym w Katowicach, podczas którego prezydent Andrzej Duda ogłosił, że w Polsce "paliło się i pali węglem" i nic się w tej sprawie nie zmieni przez najbliższe dwieście lat, politycy postanowili zlekceważyć naukowe ekspertyzy sugerujące, że przyszłość ludzkości rozstrzygnie się w ciągu najbliższych lat. Jeśli w tym czasie nie zostaną wprowadzone skuteczne rozwiązania ograniczające niszczenie klimatu i zasobów naturalnych Ziemi, przyszłe pokolenia czeka ponury los.
Zresztą nie trzeba nawet sięgać po opracowania naukowe potwierdzające to, bo zmiany klimatu każdy odczuwa na własnej skórze.
Gdy byłem dzieckiem, temperatura 31 stopni w Polsce to był szok - wspomina w Fakcie 56-letni Jarosław Kret. W ostatnich latach mamy często 35 i wcale nas to nie dziwi. Nikt nie chce zrozumieć, że jesteśmy świadkami strasznych zmian w klimacie.
Światowi przywódcy nie sprawiają wrażenia przejętych tym zagadnieniem. Może dlatego, że większość z nich przekroczyła już wiek średni, stąd przekonanie, że katastrofa klimatyczna już ich bezpośrednio nie dotknie... W przeciwieństwie do młodzieży, która wydaje się mieć znacznie większą świadomość zagrożenia.
W lutym w Ameryce miały miejsce gigantyczne spadki temperatury. Donald Trump dziwił się wtedy: jak to jest, że niby klimat nam się ociepla, a tu nagle mamy minus 30. Mógł do mnie zadzwonić, wszystko bym mu wyjaśnił - komentuje Kret. 15 lat temu mieszkałem w Indiach i wówczas szokiem było 46 stopni. W tym roku temperatura w Indiach na początku czerwca sięgała 53 stopni. Z roku na rok jest coraz gorzej i nie widzę szansy, by zatrzymać ten proces. Niestety, ludzkość nie chce słuchać naukowców. Dalej spalamy węgiel, ropę, tworzymy gigantyczne śmietniska. Zastanawiam się, ile czasu nam zostało do totalnej katastrofy.
_
_