Po trwającym dwa i pół miesiąca śledztwie trójmiejska policja dysponuje coraz większą wiedzą na temat wydarzeń z 12 na 13 kwietnia, kiedy to Jarosław Bieniuk umówił się na randkę ze swoją wieloletnią znajomą, znaną w Sopocie z działalności sutenerskiej Sylwią Sz. Sportowiec miał uprawiał z nią seks, czego dziś z pewnością żałuje.
Jeszcze tej samej nocy kobieta oskarżyła go o gwałt ze szczególnym okrucieństwem, dodając, już nieoficjalnie, że za łapówkę w wysokości 400 tysięcy złotych, jest gotowa zrezygnować z okrucieństwa i zostawić sam gwałt, zagrożony niższą karą. Różnica w maksymalnej długości wyroku wynosi cztery lata, więc, jak można się domyślać, Sylwia Sz. wyceniła każdy rok ewentualnej odsiadki na 100 tysięcy złotych.
Przyjaciele Bieniuka od razu podzielili się z mediami podejrzeniami, że został wrobiony, jednak to jeszcze nic nie znaczy. Ludziom zazwyczaj w głowie się nie mieści, że ich bliski znajomy mógł dopuścić się czegoś takiego.
Jednak w toku postępowania wyszło na jaw, że nawet jeśli główny celem Sylwii Sz, jest szantaż, to Jarek jest poniekąd sam sobie winien, bo zadawał się w towarzystwem, które Fakt bez owijania z bawełnę nazwał "szemranym".
Poza tym policja nie wycofała się z postawionych mu w kwietniu zarzutów o udostępnianie narkotyków osobom trzecim, a opinia publiczna też jakoś nie uwierzyła w wersję o magnezie, który rzekomo podawał Sylwii Sz. gdy uznał, że jest osłabiona.
Z najnowszych ustaleń Super Expresu wynika, że kobieta nie działała sama. Aktywnie wspierał ją Marcin T. założyciel sopockiego klubu Zatoka Sztuki, który po 65 śledztwach dotyczących gwałtów na nieletnich oraz zmuszania ich do prostytucji popadł w poważne kłopoty finansowe.
To właśnie on zawiózł kobietę na obdukcję, a następnie na komendę, żeby złożyła obciążające Bieniuka zeznania. Jak donosi tabloid, przed wyjściem z domu znaleźli jeszcze chwilę na seks.
Modelka miała zeznać, że po kilku odbytych stosunkach Bieniuk odwiózł ją taksówką do domu - relacjonuje gazeta. Tam odwiedził ją przyjaciel, który ją namówił, by pojechała do lekarza, a potem na policję. Nie było to jednak zwykłe spotkanie, bo jak wynika z informacji, do których dotarliśmy, miedzy modelką, która została rzekomo zgwałcona, a jej znajomym miało dojść do zbliżenia. Sprawa wciąż jest w toku. Jeśli okaże się, że Sylwia Sz. mówiła nieprawdę, Bieniuk będzie mógł domagać się od niej odszkodowania.
_
_