W styczniu tego roku CBA zatrzymało rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej, Bartłomieja Misiewicza za przekroczenie uprawnień, działanie na szkodę Polskiej Grupy Zbrojeniowej oraz przyjęcie korzyści majątkowych w wysokości 90 tysięcy złotych.
Jak ujawniło śledztwo, na same tylko rekordowo drogie szkolenia dla pracowników wyprowadził z państwowej spółki 491 964 zł. Oczywiście, żadne szkolenie się nie odbyło. Następne 737 tysięcy PGZ wydała na nieistniejącą wystawę multimedialną w Kielcach oraz koncert Głos Wolności, który także okazał się wymyślony przez zdolnego dwudziestodziewięciolatka, "przewyższającego intelektem większość Polaków”. Kolejne 3 miliony poszły na wypożyczenie monitorów po cenie dwukrotnie wyższej niż wynosi ich cena rynkowa. CBA wstępnie szacuje wypracowane przez Misiewicz straty na ponad 3,2 miliona złotych plus blisko pół miliona za lipne szkolenia. Jak ustaliła Prokuratura, Bartek w międzyczasie pobrał także łapówkę w wysokości 90 tysięcy złotych.
Po zaskakującej karierze byłego pomocnika aptekarza w Łomiankach pozostały także faktury, z których na przykład wynika, że Bartek w ciągu roku przejechał służbowym samochodem 95 tysięcy kilometrów, czyli dwukrotnie okrążył Ziemię oraz ciepłe wspomnienia pracowników MON-u, którzy ujawnili, że w przypływie gorszego humoru, na przykład w wyniku bólu zęba po nadmiernej konsumpcji słodyczy krzyczał, że „kogoś wypier*doli z roboty”.
No po prostu cały Misio…
Na szczęście w areszcie w Tarnowie zęby Bartka trochę odpoczęły, co wyraźnie było widać po jego sylwetce, gdy w czwartek około godziny 16 opuszczał areszt za kaucją w wysokości 100 tysięcy złotych i poręczeniem taty.
Mój klient mocno zeszczuplał - wyznaje z troską prawnik Misiewicza w Super Expressie. Zrzucił kilkanaście kilogramów. To jest kwestia stresu, taka prawda. Pracował w bibliotece, wydawał książki. To wszystko dało mu dość fajny dystans do wszystkiego. I patrzy na świat nieco inaczej…
Jeden z pierwszych wpisów w Internecie dokonanych przez Bartka po opuszczeniu aresztu, zawierał prośbę, by nie nazywać go Bartłomiejem M. tylko pełnym nazwiskiem, co ma sugerować jego wiarę w pełne oddalenie zarzutów.
Przypomnijmy, że Bartek i jego polityczny mentor stali się w międzyczasie bohaterami jednego z wątków nowego filmu Patryka Vegi Polityka. Wiceszef MON Bartosz Kownacki filmu jeszcze nie widział, ale już wie, że pokazuje nieprawdę.
Bardzo dobrze znam pana Antoniego Macierewicza. Ma żonę, córkę, to stuprocentowy facet - zapewnia. To wszystko to przejaw frustracji pana Vegi i jego kosmatych myśli. To obrzydliwe i prymitywne.
Czyli wiceminister sugeruje, jakoby upodobanie do łydek odbierało męskość procentowo? Nie wiadomo tylko, ile konkretnie.