Wprawdzie Martyna Wojciechowska ostatnie 4 tygodnie spędziła w surowych warunkach Antarktydy, ale świetnie orientuje się w opiniach na swój temat, jakie padły w czasie jej nieobecności. Przez 3 dni odcięta od świata jadła wyłącznie śnieg, ale z plotkami jest na bieżąco.
Teraz przynajmniej przez jakiś czas będę się zajmować tym, co złośliwi mówią, że powinnam robić, czyli wracam do garów i do dziecka - oświadczyła kąśliwie jeszcze na lotnisku. Na dowód przywiązania do dziecka pokazała ulubionej gazecie, Super Expressowi, zdjęcie swojej kosmetyczki, w której na głównym miejscu widnieje fotografia córeczki. Tuż obok kremu La Roche Posey.
Szkoda, że sprowadza to do takiego banału. Czy ktoś kiedykolwiek krytykował ją za realizowanie się? Za to, że lubi się dobrze bawić? Po prostu młoda matka nie powinna lekkomyślnie ryzykować życiem. Ma teraz zobowiązania wobec dziecka. Zabawa w alpinistę to w przypadku człowieka z rodziną skrajna nieodpowiedzialność i dowód braku wyobraźni. Najgorsze, że teraz Wojciechowska będzie pokazywana w telewizji jako wielka bohaterka i wzór do naśladowania, co sama bardzo lubi.
Na szczęście chyba już oprzytomniała i zrozumiała, co się zmieniło:
W ogóle nie poradziłam sobie z tęsknotą za Marysią - wyznaje swojemu ulubionemu tabloidowi. Dużo się zmieniło w moim życiu od momentu, kiedy pojawiła się w nim Marysia, w związku z tym muszę zweryfikować swoje plany i zastanowić się nad tym, co robić dalej. Dzisiaj nie wyobrażam sobie znów wyjechać i zostawić córkę.