Ulubieniec byłego Ministra Obrony Narodowej Bartłomiej Misiewicz ledwie wyszedł z aresztu za kaucją, a już zdążył sporo namieszać w polskim wymiarze sprawiedliwości. We wtorek pokazaliśmy wam zdjęcia pierwsze zdjęcia Miśka podczas jego wizyty u prawnika na al. Szucha w Warszawie. Więzienny wikt wyraźnie odmienił dotychczas pulchną sylwetkę lubującego się w słodyczach asystenta aptekarza, co nie umknęło uwadze słynnej koneserki męskiej urody - Angeliki Orzechowskiej, znanej też pod pseudonimem "polska Angelina".
Niestety, wygląda na to, że "Angie" nie będzie być może miała zbyt wiele czasu, aby nacieszyć się wzmocnionymi barkami Misiewicza. Jak donosi Gazeta Wyborcza, były rzecznik MON-u nadal jest na celowniku prokuratury. Tym razem śledczy badają nowy wątek.
Przed kilkoma laty Bartłomiej Misiewicz był w Bełchatowie gościem Sławomira Z., działacza PiS i prezesa spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna. Osoba z otoczenia Misiewicza miała stwierdzić, że mężczyźni przeprowadzali rekrutację do pracy pod wyraźnym wpływem alkoholu. Jednej z kandydatek została podobno złożona propozycja zatrudnienia, jeżeli tylko zgodzi się zaspokoić rekruterów poprzez - jak to ujmuje prawo - "inną czynność seksualną". Jak podaje Wyborcza, niedoszła ofiara odmówiła i złożyła ponoć skargę do Jarosława Kaczyńskiego.
"Praca za seks" to jedynie wierzchołek góry lodowej licznych przestępstw, których Misiewicz miał dopuścić się w trakcie swojej krótkiej, aczkolwiek jakże przebojowej kariery. Bartłomiej jest oskarżony również o korupcję, działanie na niekorzyść Polskiej Grupy Zbrojeniowej oraz sprzeniewierzanie państwowych funduszy. Mimo to, były rzecznik zaraz po opuszczeniu aresztu poprosił media o nieutajnianie jego wizerunku.
Jest aż tak pewny swojej niewinności?