Jerzy Błaszczyk, mieszkający samotnie partner Martyny Wojciechowskiej i ojciec ich córeczki, Marysi, starał się bronić Martyny, gdy zostawiła go z dzieckiem na święta. Osobiste ambicje okazały się silniejsze niż instynkt macierzyński i obawa o przyszłość dziewczynki, która mogła przecież stracić mamę (późniejsze wydarzenia niestety potwierdziły te obawy).
Nie będziemy wyjeżdżać na miesiące - zapewnia, cytowany przez Rewię. Najważniejszy jest umiar. Zawsze jedno z nas zostanie z dzieckiem. Jestem przekonany, że Marysia i tak dostanie maksymalną ilość miłości, czułości i domowego ciepła.
"Zawsze jedno z nas zostanie z dzieckiem"... Czy rozważał w ogóle inną możliwość?
Gdy mała dobrze się bawi, powtarza tylko "tata, tata", ale kiedy jest jej źle, woła mamę - zdradza Jerzy.
Przez ostatnie 4 tygodnie Marysia musiała w takich sytuacjach radzić sobie sama, bo mama tymczasem zamieszczała na swojej stronie internetowej dramatyczne wiadomości o treści: Temperatura w moim namiocie spadła do - 25 stopni. Myślałam, że umrę.
Trzymajcie kciuki, żebym przetrwała te mroz - mówiła, tracąc łączność ze studiem telewizyjnym w Warszawie. Po czym z powodu burzy śnieżnej utknęła na zboczu Mont Vinson, w temperaturze - 40 stopni, bez żadnej łączności ze światem.
Martyna na szczęście zrozumiała, że nie zachowała się odpowiedzialnie i że musi radykalnie zmienić tryb życia: Myślałam, że uda mi się realizować moje pasje, tymczasem muszę przyznać, że jeszcze nigdy tak nie tęskniłam. Zrozumiałam, że już nie jestm sama i odpowiadam za dwie osoby, więc musze kompletnie zmienić nastawienie do planów, marzeń, wyzwań.