Kevin Spacey bez wątpienia ma ze sobą kilka bardzo trudnych miesięcy. Gdy jesienią 2017 roku wybuchła afera wokół Harveya Weinsteina, która ostatecznie pogrzebała jego szanse na dalszą karierę w Hollywood, w ślady oskarżających go kobiet poszły kolejne osoby. Zarzuty dotknęły zresztą nie tylko jego, lecz także takie gwiazdy kina jak Dustin Hoffman, John Travolta czy Charlie Sheen.
Jednym z antybohaterów sławetnego ruchu #metoo stał się także Kevin Spacey, który przed wybuchem skandalu budził wsród widzów raczej pozytywne skojarzenia. Z nieznanych przyczyn postanowił wtedy także ogłosić, że jest gejem, jednak ta informacja raczej nie okazała się przydatna jako zasłona dymna dla jego praktyk. Oskarżenia wobec niego były na tyle poważne, że został on nawet wycięty z jednej z głośnych produkcji i to już po jej zmontowaniu.
Ostatecznie Kevina Spaceya oskarżyło o molestowanie około 30 mężczyzn, a w styczniu tego roku odbyło się pierwsze przesłuchanie w tej sprawie. Aktor stawił się w sądzie w doskonałym nastroju i raczej nic nie wskazywało na to, że martwi się wizją ewentualnego pobytu w więzieniu. W trakcie rozprawy aktor utrzymywał, że jest niewinny. Wcześniej nagrał też dziwny film, w którym twierdził, że jego pewność siebie jest coraz większa i wkrótce prawda wyjdzie na jaw. Nie doprecyzował jednak, co ma dokładnie na myśli.
Teraz sprawa Kevina Spaceya ponownie wraca na czołówki pierwszych stron gazet. Wszystko z powodu wycofania pozwu wobec aktora, który wcześniej wystosował jeden z mężczyzn oskarżających go o molestowanie. 5 lipca adwokat Mitchell Garabedian poinformował opinię publiczną, że pozew wobec Kevina Spaceya został dobrowolnie wycofany. Prawnik odmówił jednak komentarza na temat powodu wycofania oskarżenia.
Warto pamiętać, że nie są to jedyne problemy, którymi Spacey musi stawić czoła. Mimo wycofania pozwu cywilnego, wciąż ciążą na nim prokuratorskie zarzuty i zdecydowanie nie jest to koniec tej sprawy.