Paulina Krupińska i Sebastian Karpiel-Bułecka od dłuższego czasu szukają swojego wymarzonego miejsca do zamieszkania. Jeszcze do niedawna wydawało się, że będzie to Zakopane.
Urodzona w podwarszawskim Piastowie Krupińska zachwyciła się podhalańskim folklorem i nie miała nic przeciwko temu, by jej ślub z pochodzącym z Zakopanego Sebastianem odbył się według góralskiej tradycji. Ze zrozumieniem odniosła się także do marzeń męża o powrocie w Tatry na stałe.
Wprawdzie Krupińska jest mocno związana z Warszawą, jednak podziela zdanie Sebastiana, że lepiej wychować dzieci na łonie przyrody w Kościelisku.
Ostatnio jednak ujawniła, że zdecydowali się odłożyć przeprowadzkę i to o kilka lat.
Zostajemy w Warszawie do czasu kiedy dzieci pójdą do szkoły - tłumaczy Paulina w rozmowie z tygodnikiem Rewia.
Kłopot w tym, że obecne mieszkanie ma za mały metraż, nie wspominając już o szafach, które są dla Pauliny tematem wyjątkowo bolesnym. Żeby uniknąć przeprowadzki, a jednocześnie wygospodarować dla dzieci osobne pokoje, Paulina postanowiła postawić dodatkową ściankę działową.
Ich lokum w Miasteczku Wilanów było idealne dla małżeństwa z jednym dzieckiem - wyjaśnia informator tabloidu. A mają już dwoje i gdy do Tosi przychodzą koleżanki z przedszkola, Jędruś im przeszkadza. Dzieci rosną i potrzebują więcej intymności i spokoju. Dlatego parze tak bardzo zależy na tym, aby każde dziecko miało swój pokoik - dodaje w Fakcie znajomy pary.
_
_