Na początku tego roku aresztowanie przez CBA położyło kres błyskotliwej karierze Bartłomieja Misiewicza. Jak wiadomo, młody pomocnik aptekarza ujął ówczesnego szefa resortu obrony Antoniego Macierewicza wybitną inteligencją, której nie dorównuje nikt w Polsce, oraz dziesięcioletnim doświadczeniem w pracy nad kwestiami związanymi z obronnością i bezpieczeństwem. Biorąc pod uwagę ówczesny wiek Miśka, musiał zaczynać w wieku 16 lat.
Niestety, prezesowi Prawa i Sprawiedliwości nie spodobała się fantazja, jaką Misiewicz popisywał się na stanowisku rzecznika MON, zmuszając zasłużonych weteranów do oddawania mu wojskowych hołdów, i kazał Macierewiczowi pozbyć się pupila.
Na szczęście, na Bartka czekało już specjalnie dla niego utworzone stanowisko w Polskiej Grupie Zbrojeniowej z pensją wynoszącą 50 tysięcy złotych miesięcznie. Taka kwota nie zaspokoiła jednak wymagań ambitnego pomocnika aptekarza, który postanowił dorobić sobie na boku.
Jak ustalono w toku śledztwa. Misiewicz zarabiał na organizacji nieistniejących szkoleń w cenie 491 tysięcy złotych i równie realnej, co szkolenia, wystawy multimedialnej za 737 tysięcy złotych. Przedsiębiorczy młodzieniec kolejne 3 miliony wydał na wypożyczenie monitorów po cenie dwukrotnie wyższej niż wynosi ich cena rynkowa. CBA wstępnie szacuje wypracowane przez Misiewicz straty na ponad 3,2 miliona złotych plus blisko pół miliona za lipne szkolenia. Jak ustaliła Prokuratura, Bartek w międzyczasie pobrał także łapówkę w wysokości 90 tysięcy złotych.
Po opuszczeniu aresztu za kaucją, Misiewicz postanowił zarobić pierwszy milion w inny sposób. Chce dostać go od Patryka Vegi. Jak ujawnił reprezentujący Misiewicza mec. Zbigniew Kruger, tyle właśnie żąda Misiewicz za sportretowanie go w filmie Polityka, którego nikt jeszcze nie widział. Zresztą tym lepiej, bo Bartek nie ukrywa, że jego celem jest zablokowanie dystrybucji. Na szczęście, wydaje się nie przejmować perspektywą udowodnienia w sądzie, że w filmie pokazano właśnie jego, co swoją drogą nie pownno być trudne.
Chodzi też o przeprosiny, wycięcie kilku najbardziej obrzydliwych scen i zakaz dystrybucji, rozpowszechniania filmu na czas procesu - wyjaśnia w Super Expressie mec. Kruger. Chodzi między innymi o obyczajowe sceny z filmu, wręczanie łapówek czy wciąganie narkotyków.
Vega nie wygląda na razie na specjalnie przejętego pozwem i już zapowiedział, że film w wersji nieocenzurowanej i tak się ukaże, jak nie w Polsce to w Chinach.