W połowie lutego żona Ryszarda Kalisza, Dominika została zatrzymana przez policję po tym, gdy pijana wsiadła za kierownicę land rovera, w którym siedział jej 3,5-letni synek Fryderyk.
Początkowo nie chciała poddać się badaniu alkomatem. Zmieniła zdanie dopiero pod wpływem perswazji męża, który przyjechał na miejsce zdarzenia. Szybko okazało się, że miała słuszne obawy co do wyniku. Urządzenie pokazało 2,5 promila.
Początkowo Kalisz próbował bronić żony twierdząc, że nie tyle prowadziła auto, co po prostu siedziała za kierownicą, jednak ta strategia okazała się nie do obrony na dłuższą metę, bo, jak przypomina Fakt, Dominika K. włączyła się do ruchu i jechała wężykiem, stwarzając zagrożenie dla innych użytkowników. Na dodatek działo się to w piątkowe popołudnie, gdy na ulicach panuje największy tłok.
Przez pierwsze trzy miesiące wydawało się, że uda jej się wywinąć tylko wyrokiem za jazdę po pijanemu, ale w maju prokurator dołożył zarzut narażenia synka na niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, za co grozi kara więzienia od 3 miesięcy do 5 lat.
Naganne zachowanie żony brutalnie rozwiało marzenia Ryszarda Kalisza o powrocie do czynnej polityki. Szykował się nawet do startu w wyborach, jak nie europejskich, to parlamentarnych, jednak po tym co się stało, dawni koledzy z SLD nie chcą mieć z nim nic wspólnego.
Jego żonie grozi zaś utrata prawa do wykonywania zawodu. Rzecznik dyscyplinarny Izby Adwokackiej długo czekał na dokumenty z prokuratury, żaląc się tabloidom, że nie rozumie, dlaczego to tak długo trwa, no ale wreszcie się doczekał.
Jak ujawnia Fakt, powołując się na informacje od samego rzecznika dyscyplinarnego, mec. Krzysztofa Stępińskiego, Dominika K. została już wezwana na przesłuchanie, które odbędzie się w najbliższych dniach.
Ciężko zgadywać, na czym się skończy, bo wachlarz kar jest naprawdę szeroki: od nagany, do zakazu wykonywania zawodu.