Artur Boruc od ponad tygodnia toczy medialną walkę z byłą żoną Katarzyną Modrzewską o alimenty na syna, 11-letniego Alexa. Trudno im się w tej sprawie dogadać, bo Modrzewska wystąpiła o podwyższenie alimentów z 15 tysięcy miesięcznie do 20 tysięcy, zaś Boruc uważa, że w dotychczasowej kwocie i tak są za wysokie.
15 tysięcy wywalczył dla Modrzewskiej 10 lat temu jej ówczesny pełnomocnik, Marcin Dubieniecki. Z czasem tak się zbliżyli do siebie, że po rozwodzie z Arturem kontynuowali wspólne interesy. Katarzyna została prezesem należącej do adwokata firmy Abud Consulting, zajmującej się handlem nieruchomościami, energią elektryczną i paliwami. Od 2014 roku prowadzili razem też drugą firmę, działającą na rynku nieruchomości. Ich wspólną działalność przerwało aresztowanie przez CBA. W 2017 roku wzięli ślub i dochowali się wspólnego dziecka. Mieszka też z nimi syn Katarzyny z małżeństwa z piłkarzem.
Dubieniecki do tego stopnia poczuł się opiekunem chłopca, że zaatakował publicznie Boruca, zarzucając mu utrzymywanie patologicznych relacji z synem. Modrzewska dorzuciła swoje w wywiadzie dla Super Expressu, wyjaśniając, że patologia polega na tym, że tych kontaktów w ogóle nie ma.
W odpowiedzi Boruc zamieścił w Internecie wykaz wydatków na jedenastolatka, które ponosi jego żona, a przynajmniej tak twierdzi, bo zdaniem Boruca 900 złotych miesięcznie na mango to ciut za dużo. Ponadto wykaz zawiera takie pozycje jak tysiąc złotych miesięcznie na wyposażenie pokoju i 2 tysiące miesięcznie na sprzęt sportowy i komputer.
To wszystko natchnęło Boruca podejrzeniem, że po brutalnie przerwanej przez CBA karierze, jego była żona wraz z obecnym mężem postanowili urządzić się na jego koszt. Z drugiej strony wykłócanie się o 5 tysięcy złotych w przypadku piłkarza zarabiającego 5 milionów złotych za sezon wydaje się jednak małostkowe.
W tej patowej sytuacji głos postanowił zabrać dwukrotnie rozwiedziony Dariusz Michalczewski, który u szczytu kariery płacił na dzieci miesięczne alimenty w kwocie 16 tysięcy euro.
Boksowałem, dobrze zarabiałem, więc tyle płaciłem - komentuje w _Fakcie. To dużo, ale dobro dzieci było dla mnie najważniejsze, dlatego nie protestowałem. Wiadomo, że często byłe żony chcą jak najwięcej, a dziecko jest tylko pretekstem, ja jednak w to nie wnikałem. Dopiero po zakończeniu kariery, gdy moje zarobki spadły, wnioskowałem o obniżenie alimentów. Taką mam też radę dla Boruca: niech przede wszystkim dojdzie do porozumienia z pierwszą żoną. Zarabia dobrze, więc pewnie też i alimenty może płacić większe. Ale nie chcę wnikać w szczegóły, bo każdy ma swoje życie.
_