Historia małego Daviego Banda - chłopca z Malawi którego adoptowała Madonna, a także jego rodziny okazuje się bardziej skomplikowana niż wcześniej pisaliśmy. Dużo mówi się o tym, jakie szczęście spotkało chłopca. W komentarzach umyka jednak fakt, że jest on tylko półsierotą i ma biologicznego ojca.
Powiedzieli mi, że jakiś biały obcokrajowiec zobaczył zdjęcie Davie’go i bardzo go polubił - powiedział w wywiadzie ojciec chłopca Yohane Banda. Powiedzieli mi też, że to kobieta i że chce go adoptować i zabrać do Ameryki, że to da mu lepsze życie.
Na początku nie byłem pewny. Zapytałem czy to znaczy, że już go nigdy więcej nie zobaczę. Powiedzieli mi, że będę dostawał jego zdjęcia i że może Davie przyjedzie mnie odwiedzić, jak będzie starszy.
Yohane nigdy nie słyszał o Madonnie, ani o jej kontrowersyjnej twórczości. Powiedziano mu tylko, że to bardzo miła... Chrześcijanka.
Bałem się, że Davie umrze jak inne moje dzieci, więc oddałem go w miejsce gdzie ktoś się nim zajmie. Było mi z tym bardzo źle, ale nie mogłem postąpić inaczej - mówi Yohane.
Ojciec chłopca powiedział również, że marzył o tym, że jeśli znalazł by sobie nową żonę, to zabrałby Davie’go z sierocińca. Nie sądził, że ktokolwiek inny go stamtąd zabierze. Podobno nadal ma wyrzuty sumienia.
Z jego opowieści wynika, że nie porzucił chłopca, bo tak chciał. Musiał to zrobić dla jego dobra. Yohane wyznał również, że od czasu kiedy zostawił go w sierocińcu przyjeżdżał do niego regularnie, pokonując 25 mil na rowerze:
Przynosiłem mu owoce z mojego ogrodu, siedziałem z nim i bawiłem się. Chciałem żeby wiedział, że jestem jego ojcem i bardzo go kocham.
Czy to nie okrutne? Wydaje się, że Madonna jednym czekiem, drobną sumą, mogłaby wesprzeć rodzinę Banda na tyle, by mały Davie mógł wrócić do ojca. Jednak piosenkarce spodobał się akurat ten chłopiec i zamiast przemyśleć czy nie lepiej by było przygarnąć prawdziwą sierotę, której nikt nie odwiedza, odebrała Yohane’owi jedyne dziecko.