Jeszcze niedawno polscy celebryci uciekali na wakacje jak najdalej, żeby tylko uniknąć wścibskich obiektywów paparazzi i móc sobie pozwolić na odrobinę prywatności. Dzisiejsze celebrytki są jednak o wiele bardziej wspaniałomyślne, same więc regularnie dokumentują swoje egzotyczne wakacje na Instagramie. Jedną z najbardziej gorliwych użytkowniczek aplikacji jest bez wątpienia Anna Wendzikowska, która nawet na dalekich Bahamach nie zapomina chwalić się swoim światowym życiem.
Internetowy ekshibicjonizm to nie tylko pasja Ani, ale też niestety powód do wielu zmartwień. Ostatnio dziennikarka musiała odpierać krytyczne komentarze fanów, którzy podejrzewali ją o anoreksję. Dyskusja o "szkieletowatej chudości" celebrytki jeszcze dobrze nie ucichła, a już dostaliśmy dzięki niej kolejny temat do rozmów.
Tym razem Wendzikowska postanowiła pochwalić się kąpielą z rekinami (pluskanie ze świniami zostało odhaczone kilka dni wcześniej). To jednak nie olbrzymie ryby, a obecność na zdjęciu ojca drugiej córeczki Anny Jana Bazyla (z którym rozstała się zaraz po porodzie) wywołała najwięcej emocji.
Dla wszystkich zatroskanych o mnie. Nie, nie podróżuję sama, choć uważam, że samotne podróże też mają swój urok. Jak czegoś nie widać na IG, to nie zawsze znaczy, że tego nie ma - czytamy w opisie zdjęcia.
Trzeba przyznać, że to dość rewolucyjna myśl jak na Anię, która jeszcze niedawno twierdziła, że jej wyjazd z 2007 roku się "nie liczy", ponieważ nie mogła się nim wówczas chwalić na Instagramie…