Mijają właśnie trzy lata od rozwodu Beaty Kozidrak i Andrzeja Pietrasa. Lubelski sąd potrzebował zaledwie 15 minut, by zakończyć ich 36-letnie małżeństwo.
Zresztą sprawa była jasna od czasu, gdy półtora roku wcześniej piosenkarka wyprowadziła się z rezydencji pod Lublinem. Oficjalnym powodem było uzyskanie swobody twórczej podczas prac nad nową płytą, jednak szybko pojawiły się spekulacje, że sprawa ma jednak drugie dno. Wprawdzie mąż próbował nakłonić Beatę do powrotu obiecując sfinansowanie filmu o jej życiu, jednak nie dała się skusić. Wtedy Pietras zmienił strategię i postraszył ją, że jeszcze wróci z płaczem.
Później było już tylko gorzej. Pojawiły się plotki o rzekomej niewierności męża, a Kozidrak coraz szczerzej wypowiadała się na temat potrzeby niezależności i wyrwania się spod kurateli Pietrasa, który kierował jej życiem i karierą od klasy maturalnej.
Chcąc nie chcąc, stała się ikoną kobiet walczących o wyrwanie się z ograniczających je związków, które jej w pełni solową płytę o wieloznacznym tytule B3 potraktowały jako rodzaj manifestu.
W tym roku Beata została laureatką ShEO Awards tygodnika Wprost w kategorii "Ikona kultury" i z tej okazji udzieliła wywiadu, w którym ujawnia, jak bardzo zmieniło się jej życie po rozwodzie.
Mam mnóstwo planów - wyznaje. Jestem wciąż bardzo twórcza, myślę o nowych projektach muzycznych, pewne nawet już powstają. Ale też planuję zrobić coś specjalnie dla kobiet. Coś, czego nie było w Polsce. Wkrótce będzie o tym głośno. Zawsze lgnęły do mnie głównie kobiety. Myślą, że skoro jestem tak silna, mam swój plan, to mam i mądrość, którą mogłabym się dzielić z innymi w trudnych momentach ich życia. Zresztą kobiety mi mówią, że cała moja ostatnia płyta "B3" to antidotum na kobiece problemy. Mówią, że każdy tekst ma ogromne pokłady emocji, przemyśleń damsko- męskich tematów życia. Jeśli tak jest, to widzę sens tworzenia. Daję przykład kobietom, że mogą być szczęśliwe w każdym wieku. No bo kto, jak nie my? To my ciężko pracujemy przez całe życie, przecież faceci mają łatwiej. To my rodzimy dzieci, wychowujemy je, zarabiamy, szybciej się starzejemy, musimy więc bardziej o siebie dbać.
Niestety, jak ujawnia Kozidrak, mężczyźni w większości są znacznie mniej zachwyceni tym, co ma do przekazania.
Mężczyźni boją się silnych kobiet z charakterem. Niejeden mi o tym mówił - wspomina piosenkarka. A ja w głębi duszy jestem bardzo delikatną osobą. Wychodzę na scenę, rządzę na niej, potem prywatnie zmieniam sswoje życie o 180 stopni, pragnę, żeby ktoś się mną zaopiekował. Bycie samowystarczalną nie zawsze jest takie fajne, bo te samowystarczalne często bywają samotne. Osiągnęły sukces i przez swoją siłę odbierane są jako te, którym "się udało" i "mają wszystko”". A tymczasem każda kobieta, kiedy przychodzi do domu, chce się do kogoś przytulić. Opowiedzieć o swoim dniu, a w moim przypadku jest o czym opowiadać. Musi być facet. Co to byłby za świat, gdyby nie było facetów?
I jak się okazuje, w świecie Beaty też się taki pojawił, jednak piosenkarka zachowuje w tej sprawie daleko idącą powściągliwość.
Jest, jest… Ale to moja prywatna sprawa - tłumaczy. To bardzo trudne, jestem na świeczniku.
Cóż, trudno się dziwić, że po medialnym rozstaniu i rozwodzie z Pietrasem, woli być ostrożna. Zresztą, jak sama ujawnia, początki nowego życia były ciężkie. Do tego stopnia, że przypłaciła je zdrowiem.
Rozwód nie był łatwy - wspomina w wywiadzie. Nie był, bo rozstawaliśmy się na oczach milionów. Myślę, że zrobiliśmy to z klasą, mimo że zainteresowanie mediów naszym rozstaniem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. W dniu premiery mojej płyty "B3" trafiłam do szpitala. Nie mogłam cieszyć się sukcesem. Nagrywając płytę pracowałam na pełnych obrotach, Gdy wylądowałam w szpitalu, modliłam się tylko, żebym za dwa dni mogła jechać na koncert, nie zawieść kilkudziesięciu osób, które ze mną pracują i tych, którzy kupili bilety. Jestem nadciśnieniowcem, muszę brać leki, co jakiś czas pojawiać się u lekarza. Dwa razy trafiłam ostatnio do szpitala. Ale przecież każdy koncert przeżywam tak, jakbym miała grać po raz pierwszy. Ja to lubię, tę adrenalinę. Niektórzy pracują w biurze, kończą pracę i idą do domu, a ja lubię podróże, być w ruchu, być z ludźmi. Jechać rollercoasterem. Po prostu żyć.
_
_