Choć na świecie nie brakuje kuriozalnych postaci pokroju "żywych Barbie" lub "żywych Kenów", Rodrigo Alves zdaje się nie mieć sobie równych. Brazylijczyk międzynarodową sławę zdobył w 2014 roku, gdy stało się jasne, że ma bardzo niezdrowe podejście do chirurgii plastycznej. W trakcie swojej "kariery" poddał się ponad stu zabiegom, na które składało się między innymi dziewięć poprawek nosa, wielokrotne wypełnianie barków, bicepców i tricepsów oraz liczne liftingi. Dziś uchodzi za prawdziwego celebrytę, o czym świadczył jego udział w zeszłorocznej edycji brytyjskiego Celebrity Big Brother.
Alves na co dzień mieszka w Wielkiej Brytanii, ale ostatnie miesiące spędził we Włoszech, gdzie pojawił się na czerwonym dywanie festiwalu w Wenecji i pozował na ściance mediolańskiej premiery kosmetyków Paris Hilton. Od kilku dni przebywa w Los Angeles, próbując wzbudzić zainteresowanie amerykańskich mediów. W piątek wpadł w oko paparazzi, zmierzając na imprezę w stylizacji z czerwonymi spodniami z imitacji skóry węża, lateksową marynarką i lakierowanymi botkami. W poniedziałek po raz kolejny popisał się modowym wyczuciem, tym razem w drodze na obiad. Na codzienny, niezobowiązujący strój 35-latka składały się opięte spodnie, koszula Versace i przeciwsłoneczne okulary tej samej marki za ponad tysiąc złotych. "Żywy Ken" zdjęciami paparazzi podzielił się na Instagramie, zdobywając się na intymne wyznanie.
Od kiedy siedem lat temu po raz pierwszy nazwano mnie "Żywym Kenem", musiałem stosować restrykcyjną dietę, nieustannie farbować odrosty i przejmować się oczekiwaniami innych ludzi. Dosyć tego! Chcę być wolny, chcę móc nosić czerń i wszystko, na co mam ochotę, chcę zapuścić odrosty i naprawdę być sobą - napisał.
Zobaczcie, jak Alves "nie przejmuje się oczekiwaniami innych ludzi" w Los Angeles. Ma dobry gust?
[#sonda|id=68|title=%C5%BBywy%20Ken#]