W piątek jako pierwsi podaliśmy informację o wypadku spowodowanym przez znanego dziennikarza Kamila D. na Austradzie A1. Pojazd kierowany przez mężczyznę wypadł z pasa ruchu po czym staranował barierki rozdzielające jezdnię. Po przybyciu na miejsce zdarzenia policja przebadała kierowcę alkomatem, który wykazał 2,6 promila alkoholu w wydychanym przez podejrzanego powietrzu. Zdaniem naocznych świadków, opuszczając samochód mężczyzna "ledwo trzymał się na nogach".
Niedługo po zatrzymaniu podejrzanego policja informowała, że stan dziennikarza nie pozwala na przeprowadzenie z nim odpowiednich czynności. Trzeba było więc poczekać aż mężczyzna wytrzeźwieje. W międzyczasie został on poddany badaniu na obecność narkotyków we krwi.
W niedzielę rano udało nam sie ustalić, że do południa 51-latek zostanie już poddany odpowiednim czynnościom, po czym zostanie przetransportowany do prokuratury w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie prawdopodobnie dzisiaj zostaną mu przedstawione zarzuty.
Do godziny 12 na pewno zostaną wykonane czynności z udziałem zatrzymanego, a potem zostanie przewieziony do prokuratury, gdzie usłyszy zarzuty - mówi asp. Ilona Sidorko w rozmowie z Pudelkiem.
Jazda pod wpływem alkoholu to przestępstwo zagrożone karą do dwóch lat wolności albo kara grzywny w wysokości od 5 do 60 tys. złotych. Można też stracić prawo jazdy na okres od roku do 15 lat.
Kamil D. już raz został pozbawiony prawa jazdy - miało to miejsce w 2017 r., gdy w okolicach Częstochowy przekroczył dopuszczalną prędkość w obszarze zabudowanym o ponad 50 km na godzinę.