Od piątku nie cichną echa skandalu, którego niechlubnym bohaterem stał się Kamil Durczok. Dziennikarz prowadził samochód pod wpływem alkoholu i jadąc autostradą A1, uderzył w jeden z pachołków rozdzielających jezdnię. Ustalono, że miał 2,6 promila w wydychanym powietrzu.
Dziennikarz tuż po posiedzeniu aresztowym przeprosił wszystkich, którzy "w niego wierzyli".
Jak udało nam się ustalić, prokuratura sprawdza również doniesienia o dodatkowym pasażerze. Z Durczokiem miała podróżować kobieta.
Jak donosi portal wPolityce.pl, policja miała znaleźć w aucie nietrzeźwego dziennikarza broń palną. Co prawda Kamil Durczok w momencie zatrzymania miał mieć przy sobie aktualne pozwolenie na posiadanie broni, jednak okoliczności, w których miał zostać znaleziony pistolet, mogą nieść za sobą konsekwencje, poważniejsze niż tylko utratę "kolekcji militariów". Nawet kolejny zarzut.
W rozmowie z TVP Info rzecznik piotrkowskiej prokuratury odniósł się do informacji opublikowanych przez wPolityce.pl, podkreślając, że w aucie Durczoka nie znaleziono nielegalnej broni:
_Na pewno nie ujawniono nielegalnej broni palnej. J**eśli była to broń zarejestrowana, na którą Kamil Durczok miał pozwolenie i znajdowała się zabezpieczona w pojeździe w kasie pancernej, mogła nie znaleźć się w przekazanym prokuraturze raporcie**_ - mówi Błaszczyk.
Sprawdzamy te informacje.