Zara to jedna z najpopularniejszych marek odzieżowych na świecie. Niestety, sieciówka ma swoim koncie kilka wpadek. Kilka lat temu media zwróciły uwagę na to, że dziecięca "bluza szeryfa" z Zary niepokojąco przypomina uniform, który nosili więźniowie obozów koncentracyjnych.
O obozowej bluzie głośno było na całym świecie, ale najnowsza "afera zarowa" dotyczy tylko Polski. O co chodzi tym razem? O dość niezręczną nazwę męskiej koszuli w sklepie internetowym. Ubranie ozdobione jest nadrukiem łodyg bambusa. Opisanie go jako "koszuli z bambusem" pewnie nie wzbudziłoby kontrowersji, gdyby nie fakt, że prezentuje je ciemnoskóry model. A tak się składa, że "bambus" jest w języku polskim nie tylko niewinną nazwą rośliny, ale i bardzo brzydkim rasistowskim określeniem.
Screeny z "koszulą z bambusem" od wczoraj krążą po internecie, budząc u jednych rozbawienie, a u innych oburzenie. Sieciówka zareagowała szybko i zmieniła nazwę produktu - najpierw na "koszula w liście", a potem na "koszula z nadrukiem" (czyżby ktoś się przestraszył, że "liście" też mogą brzmieć obraźliwie?).
Czy jednak cała sprawa nie jest przesadnie rozdmuchana?
Opis jest najprawdopodobniej wynikiem przemęczenia osoby, która odpowiadała za tłumaczenie podpisów pod produktami. Jeśli komuś się kojarzy, to raczej świadczy nie najlepiej o nim i wskazuje, że zdarza mu się w ten sposób nazywać czarnych - twierdzi Oliwia Bosomtwe, dziennikarka Noizz.pl.
Ma rację?