Kora Jackowska, liderka zawieszonego po ponad 30 latach działalności zespołu Maanam, kilkakrotnie wyznała w mediach, że od młodości cierpi na depresję. Depresja pojawia się u mnie niespodziewanie, bez powodu - mówiła w wywiadzie dla Wprostu. Nagle atakuje mnie uporczywa bezsenność, nie pomagają środki nasenne. Nic mnie nie cieszy, nie mam apetytu, jestem bardzo osłabiona, unikam ludzi i odczuwam silny niepokój. Nie mam ochoty na seks, nie chcę, aby ktoś mnie dotykał.
Teraz odniosła się do swojej choroby w rozmowie z Galą. Przyznaje, że nie do końca radzi sobie z byciem artystką. Stwierdza też, że wzorem osoby odpornej na tego typu zaburzenia jest Doda. Czy naprawdę do takiego ideału powinniśmy dążyć?
Depresja sezonowa zawsze miała kilka komponentów. Ale głównym czynnikiem było zbyt dużo stresów i pracy. Ludziom się wydaje, że co to takiego - wyjść na scenę i zaśpiewać. Nie zdają sobie sprawy, z jak wielką samotnością wiąże się ten zawód, z jak wielką destabilizacją życia osobistego. Poza tym to są nie tylko koncerty, ale także podróże po sześćset kilometrów tam i z powrotem oraz promocja, która w dzisiejszych czasach wymaga równie wielkiego wysiłku co granie. I większość artystów traktuje ją jak dopust boży. No, chyba że się jest Dodą...
Później w wywiadzie też wspominała o Rabczewskiej. Widać więc, że ten temat chodzi jej po głowie, może nawet męczy.
To dość smutne, ale prawdziwi artyści zazdroszczą Dorocie siły i odporności psychicznej. Wielu wrażliwym osobom tak naprawdę imponują jej chamskie teksty. I robią błąd, bo w ten sposób sami się jeszcze dobijają. Nigdy tacy nie będą. Przede wszystkim Doda nie jest żadną artystką. Z jakiego powodu miałaby być wrażliwa?