Dawid "Cygan" Kostecki zmarł 2 sierpnia w celi aresztu Warszawa-Białołęka. Według wstępnych ustaleń, popełnił samobójstwo. Przykryty kocem miał powiesić się na pętli prześcieradła zaczepionej o górne łóżko. Sekcja zwłok wykazała dwa ślady na szyi Kosteckiego, które w prokuratorskiej notatce opisano jako "przypominające ślady powstałe w wyniku wkucia igły". Biegli z Zakładu Medycyny Sądowej wykluczyli, że powstały na skutek nakłucia. Określili je jako _**zadawnione strupy bez związku ze śmiercią denata**_.
Rzeczpospolita dotarła niedawno do faktów, które rzucają inne światło na sprawę. Wynika z nich, że bokser bał się przenosin z Rzeszowa do Warszawy. Docelowo miał bowiem odbywać karę w tym samym areszcie, co Tomasz G., przeciw któremu miał zeznawać. Dziennikarze przypominają, że podobne ślady znaleziono na ciele Tadeusza M. ps. Sasza, zamieszanego w śmierć byłego ministra sportu Jacka Dębskiego. "Sasza" również powiesił się na pętli z prześcieradła w warszawskim areszcie.
Kosteckiemu przypisuje się również opisanie w kanałach społecznościowych "afery podkarpackiej". Chodzi o związki tamtejszej policji z ukraińskimi sutenerami. Jak informuje gazeta - to nie "Cygan", ale biznesmen Marek K. był autorem głośnego, lecz szybko usuniętego wpisu. Powody tego desperackiego kroku były osobiste. Bracia R. chcieli bowiem pozyskać do agencji jego nastoletnią córkę.
Mecenas Giertych złożył wniosek o ponowną sekcję zwłok, powołując się na opinię innego biegłego.
Prokurator z 20-letnim doświadczeniem, obecny na miejscu śmierci, uznał, że istnieją poważne przesłanki, by brać pod uwagę udział osób trzecich - napisał na Twitterze. Dodatkowo bokser za rok mógł starać się o warunkowe wyjście na wolność. Jak twierdzi Giertych, Kostecki miał w planach założenie szkoły boksu. Pełnomocnik rodziny nie widzi więc żadnych przesłanek zapowiadających tak desperacki krok Kosteckiego.