Krzysztof Krawczyk to bez wątpienia jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich piosenkarzy. Choć dziś artysta bez skrępowania opowiada o swojej wierze i sukcesach zawodowych, to poznał też ciemną stronę popularności i sławy. Krawczyk nigdy nie ukrywał, że w latach 80. wiódł życie imprezowicza, w którym nie brakowało alkoholu i leków psychotropowych. Kilka lat później wszystko się zmieniło dzięki jego żonie, Ewie.
Dziś wiemy, że w życiu Krzysztofa Krawczyka nie brakowało trudnych momentów. Artysta wiele przeszedł, miewał wzloty i upadki, jednak teraz stara się żyć w zgodzie ze swoimi przekonaniami. Krawczyk nigdy nie ukrywał, że powierzył swoje życie Bogu i to dzięki wierze poukładał swoje życie. Zgodnie z doniesieniami portalu Aleteia.org, piosenkarz przyjął niedawno ostatnie namaszczenie.
Cierpię na różne choroby, w tym dość uciążliwą arytmię serca i już kilka razy prosiłem księży o sakrament namaszczenia chorych. Ludzie często kojarzą ten sakrament z ostatnią drogą, z łożem śmierci. Nie wiedzą, że można o niego poprosić w strapieniu, w sytuacji, gdy jest się chorym, aby Pan nas umocnił, podźwignął z naszej słabości - skomentował swoją decyzję Krzysztof Krawczyk.
Jednocześnie artysta wyznał, że sakrementu udzielili mu księża oblaci z parafii w Grotnikach. Krawczyk od wielu lat się z nimi przyjaźni i bardzo ich chwali za poświęcenie i bezinteresowność. Jednocześnie przyznaje, że to nie pierwszy raz, kiedy przyjął namaszczenie chorych.
To cudowni kapłani. Nigdy nie odmówili mi pomocy. Ten piękny sakrament wiele razy w życiu mnie ratował. Mocno wierzę, że Chrystus to nie tylko Pan, Nauczyciel, ale Przyjaciel, który bezinteresownie jest, bezinteresownie pomaga - skomentował artysta.
Co ciekawe, jeden z kapłanów wystosował do piosenkarza osobistą prośbę.
Jego przyjaciel poprosił w testamencie, abym zaśpiewał na jego pogrzebie Barkę. I tak się stało. Ze wzruszeniem zaśpiewałem tę pieśń i jeszcze dwie inne - powiedział.