W Telewizji Polskiej trwa rewolucja. Po odwołaniu ze stanowiska prezesa Andrzeja Urbańskiego i przyjęciu na jego miejsce Piotra Farfała, który natychmiast przywrócił do pracy Hanię Lis, przyszedł czas na przyjrzenie się kosztom zatrudnienia najdroższych pracowników.
_**Telewizja jest w fatalnej sytuacji finansowej**_ - powiedział bez ogródek wiceprezes TVP Tomasz Rudomino po zakończeniu spotkania zarządu TVP z radą programową. Przyznał, że jedną z przyczyn tego stanu rzeczy są "uznaniowe" i "gwiazdorskie" kontrakty wielu osób pracujących w telewizji. Przypomnijmy: Tomasz Lis zarabia podobno na swoim programie ponad 200 tysięcy złotych miesięcznie. Kwota ta jest tak wielka i nierynkowa, że oburzyła całe dziennikarskie środowisko. Według Presserwisu kontrakty Hanny Lis i Piotra Kraśki opiewają na 60 tysięcy złotych miesięcznie. Kammelowi też udało się wynegocjować pensję podobnej wielkości. Takie pieniądze wypłaca im firma, która ma... 300 milionów złotych strat!
Każdy rozsądny menedżer natychmiast zwolniłby albo renegocjował umowy takich pracowników. Szczególnie w warunkach pogarszającej się sytuacji gospodarczej. Tomasz Rudomino zapowiada właśnie takie kroki:
Cięć honorariów na razie nie ma, ale będą próby renegocjacji kontraktów gwiazdorskich - zapowiedział podczas konferencji prasowej. Wszystkie jednostki organizacyjne oraz ośrodki regionalne TVP dostały polecenie szukania oszczędności i cięcia kosztów. Nie wiem, czy uda się tyle ściąć, by nadrobić 300 milionów złotych strat**.**
Szykują się więc mniej tłuste lata dla gwiazd rozpuszczonych takimi pieniędzmi. Szczególnie Lisowie nie mają chyba zbyt dużego pola do manewru. Wątpliwe, żeby ktoś zechciał zaoferować im podobne pieniądze.