Kilka dni temu odbył się debiutancki koncert Joaquina Phoenixa w klubie LAVO w Las Vegas. Ponieważ wielu fanów nie dowierzało, że ich idol naprawdę zamierza poświęcić się muzyce, gwiazdor kazał sfilmować swój występ. Poprosił Casey’a Afflecka, swojego bliskiego przyjaciela, aby ten nakręcił przygotowania do występu. Obecność kamer jeszcze bardziej zdenerwowała stremowanego Phoenixa.
Joaquin czekał na Casey’a i jego ekipę fimową i strasznie denerwował się ich spóźnieniem – informuje wiarygodne źródło. Wrzeszczał na muzyków i na filmowców. Obwiniał ich o swój stan i krzyczał, że przez wywołany stres nie będzie w stanie śpiewać. Potem wziął jakąś płytę CD i rzucił nią o podłogę.
Po tym napadzie złości aktor, trzaskając drzwiami, wybiegł z garderoby. Wrócił po kilku minutach zupełnie wyciszony i uśmiechnięty.
_**Minęła zaledwie chwila, a już był zupełnie spokojny**_ – donosi informator. Początkowo myśleliśmy, że jest tak wściekły, że się nie odzywa. Okazało się, że ma już dobry humor i jest gotowy na występ. Myślę, że Joaquin znów bierze narkotyki. Wziął działkę i od razu poczuł się lepiej. Inaczej nie umiem tego wytłumaczyć.
Aktor zrezygnował z kariery w filmie, gdyż chciał uciec od męczącego życia w Hollywood. Zamienił je na ćpanie i picie przed koncertami.