Po występie na inauguracji nowego prezydenta Beyonce poczuła się najważniejszą gwiazdą w Stanach Zjednoczonych. Piosenkarka zawsze słynęła ze swoich wygórowanych wymagań i już tego samego dnia urządziła organizatorom koncertu awanturę. Ponieważ na uroczystość przyjechały tłumy ludzi, limuzyna, którą jechała, musiała zatrzymać się parę przecznic przed Białym Domem. Na wieść, że musi iść pieszo, Beyonce wpadła w szał.
Zdenerwowana odmówiła wyjścia z samochodu i kazała swojej asystentce skontaktować ją z szefem ochrony prezydenta. Po półgodzinnej kłótni wymogła na nim, aby przyjechał po nią opancerzony wóz Secret Service.
Po występie chętnie udzielała wywiadów i odpowiadała na pytania dziennikarzy. Oczywiście dopóki rozmawiali z nią o jej karierze, wzruszającym wykonaniu We Are One i głębokiej przyjaźni, jaka ponoć łączy ją z Obamą. Na pytanie, dlaczego wykorzystała samochód służb specjalnych, zirytowana piosenkarka odparła: Gwiazda, taka jak ja, nie chodzi piechotą.