Zmieszanie wokół organizacji koncertów w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy nie cichnie. Naszym artykułem (Feel: "Nie gramy koncertów charytatywnych!")
zrobiliśmy spore zamieszanie na rynku. Okazało się, że to wstydliwy temat, o którym do tej pory nikt nie chciał mówić na głos..
Po liście Zbigniewa Hołdysa do Jurka Owsiaka, w którym gwiazdy występujące na koncercie charytatywnym za pieniądze nazwał "zdemoralizowanymi chujami", kilka osób się bardzo obraziło (w tym Paweł Kukiz).
Dziennik Polska opublikował właśnie artykuł, w którym odziera charytatywność po polsku ze wszelkich złudzeń. Większość "artystów" bierze i brała pieniądze za koncerty w ramach WOŚP. Oficjalnie nazywają to "zwrotem kosztów podróży"...
Artyści brali od organizatorów honoraria, choć zazwyczaj nieco niższe niż za zwykłe koncerty - pisze gazeta. Po odwołującym się do sumień muzyków apelu Jurka Owsiaka tylko zespół Bracia zrezygnował z części gaży. Wziął jednak pieniądze za dojazd, jedzenie, nocleg i usługi techników. Razem: 5 tysięcy zł. Wcześniej muzycy byli umówieni z organizatorami na 11 tys. zł.
Czyli tym samym przyznali, że wcześniej chcieli sobie przyciąć 6 tysięcy na "kosztach podróży"... Mamy im winszować, że dopiero pod presją (apel Hołdysa, artykuły na Pudelku z tysiącami ostrych komentarzy czytelników), postanowili zrezygnować z zysków? Choć i to nie jest pewne. Bo chyba da się dojechać w dowolne miejsce Polski i przenocować (nawet w kilka osób, z dużymi bagażami) taniej niż za 5 tysięcy złotych?
Niektórzy nie poszli nawet na taki kompromis: Grające w Jeleniej Górze Elektryczne Gitary też nie zrezygnowały z zarobku. Za występ na połączonej imprezie komercyjnej z finałem WOŚP muzycy zainkasowali 20 tysięcy - pisze Polska. Jak na Orkiestrę to duża stawka.
W Łodzi zrezygnowano z występu Formacji Nieżywych Schabuff, która za koncert zażyczyła sobie aż 15 tysięcy. Według gazety, większość gwiazd brała honoraria wysokości połowy swojej normalnej gaży. Oczywiście wszyscy tłumaczyli się tym samym. Potrzebują po kilkanaście tysięcy złotych, żeby przeżyć dzień w nie urągających im warunkach...
Nie wiem, kto wymyślił nazwę "zwrot kosztów podróży", ale niech będzie. Wiadomo, że nie chodzi o bilety na tramwaj - podsumował Sławomir Andrzejewski ze sztabu WOŚP w Szczecinie.