Powszechnie wiadomo, że Mariah Carey ma pewne problemy z obiektywną oceną rzeczywistości. Jednak to, co odstawiła podczas niedawnego zaprzysiężenia Baracka Obamy na prezydenta Stanów Zjednoczonych przeszło chyba nawet ją samą.
Taka uroczystość w USA to wielkie wydarzenie, organizowane w Waszyngtonie z wielką pompą i transmitowane na cały świat. Towarzyszy mu wiele innych imprez, koncertów i wystaw. Oglądają je miliony ludzi, a wielu z nich przyjeżdża do stolicy, aby oglądać wszystko na żywo. Wśród nich są również gwiazdy, sadzane zwyczajowo w specjalnym sektorze dla VIP-ów. Podczas zaprzysiężenia Obamy znalazła się tam również Mariah Carey, która nie była zadowolona z posadzenia jej wśród innych znanych osób:
Mariah sądziła, że skoro śpiewała na jednym z koncertów na cześć Obamy, to zajmie wyjątkowo atrakcyjne miejsce - mówi osoba pracująca przy imprezie. Nie miała jednak na myśli loży VIP-ów, gdzie siedzieli m.in. Mary J. Blidge, Bruce Springsteen i zespół Bon Jovi. Była przekonana, że będzie siedzieć wraz z rodziną Obamów! Oczywiście rozpętała straszną awanturę, kiedy dowiedziała się co i jak. Wpadła w szał, wrzeszczała na ludzi z obsługi, że nie zamierza tam siedzieć, ale nie mogła nic zrobić. Po jakimś czasie chyba zdała sobie sprawę, że inni mają gdzieś, czy w ogóle pojawi się na uroczystości. Dała za wygraną i potulnie poszła do swojego sektora.
Nie mamy pojęcia, jakim cudem Carey wpadła na pomysł, że powinna siedzieć w jednym rzędzie z prezydencką rodziną. Wyobrażacie sobie taką Dodę wśród rodziny Kaczyńskich?
