Ariana Grande przechodzi ostatnio poważny kryzys wizerunkowy. Piosenkarka przemierza obecnie Europę w ramach trasy koncertowej Sweetener World Tour, która do niedawna przebiegała bez problemów. Niewiele ponad miesiąc temu management Grande zdecydował jednak, że jej koncert w Polsce się nie odbędzie. Był to już drugi występ gwiazdy w naszym kraju, który nie doszedł do skutku...
Informacja, że koncert Ariany Grande kolejny raz został odwołany, wywołała ogromne emocje wśród jej fanów. Trudno im się dziwić, bo sporo z nich zapłaciło nie tylko za bilety, lecz także za dojazd na miejsce i nocleg. Piosenkarka próbowała tłumaczyć decyzję jej managementu tym, że dostępność hali nie zgadzała się z planowanym harmonogramem, jednak chyba nie wszystkich to przekonało.
Fani z Polski oczywiście dali wyraz swojemu niezadowoleniu w komentarzach pod jej postami, jednak ich wpisy zostały szybko usunięte. Kiedy wydawało się, że sytuacja jest i tak wystarczająco fatalna, to pojawiły się kolejne problemy. Tym razem Ariana Grande postanowiła odwołać wszystkie spotkania z fanami, które miały mieć miejsce podczas jej pozostałych koncertów w Europie. Jako powód podano oficjalnie "chęć zachowania przez nią głosu i energii na resztę występów".
Dodatkowe miesiące przebywania w trasie to nie tylko radość, lecz także ogromny wysiłek. Aby Ariana mogła zachować głos i energię, informujemy, że wszystkie spotkania z piosenkarką zostały odwołane. Ta decyzja nie była łatwa i nie chciała zawieść swoich fanów, jednak taka zmiana jest jej potrzebna do tego, aby dawać z siebie sto procent podczas występów - czytamy w oficjalnym oświadczeniu.
To jednak nie koniec, bo wielu fanów uważa, że zostali przez piosenkarkę... oszukani. Organizator obiecał im bowiem jedynie częściowy zwrot pieniędzy, co oczywiście miałoby sens, gdyby nie wysokość zaoferowanych zwrotów.
Zgodnie z doniesieniami Daily Mail, niektórzy z fanów piosenkarki zapłacili ponad 600 euro za bilet z możliwością spotkania swojej idolki. Po odwołaniu przez nią spotkania otrzymali 345 euro zwrotu, czyli niewiele ponad połowę kwoty. W koszt pozostałych 255 euro miałyby więc wchodzić bilet za 95 euro oraz... dwa gadżety z trasy.
Te gadżety nie są warte więcej niż 10 euro. Zgarnęła dodatkowe pieniądze i nie zaoferowano mi nawet pełnego zwrotu kosztów. Kontaktowałam się w tej sprawie, jednak nawet ubezpieczenie biletu nie pomogło, bo występ nie został odwołany w całości - tylko spotkania z fanami - powiedziała informatorka Daily Mail.
Ani Ariana, ani jej management nie zdecydowali się skomentować tej sprawy. Myślicie, że fani faktycznie mają prawo czuć się oszukani?