Mac Miller był swego czasu jednym z bardziej obiecujących raperów. Niestety we wrześniu 2018 roku muzyk przedawkował narkotyki, a wiadomość o jego śmierci wstrząsnęła amerykańskim show biznesem. 26-letni Miller został znaleziony martwy w swoim domu po tym, jak zażył śmiertelną dawkę alkoholu, kokainy oraz fentanylu. Oficjalna przyczyna śmierci została ogłoszona dwa miesiące później.
Śmierć Maca Millera poruszyła wiele osób Jego odejście przeżył chociażby nasz rodzimy Quebonafide, który w związku z tym zawiesił swego czasu karierę artystyczną. Równie mocno odbiło się to na Arianie Grande, popularnej wokalistce, która była z nim związana zaledwie kilka miesięcy wcześniej. Piosenkarka wielokrotnie go wspominała, między innymi podczas koncertów.
Niedawno amerykańskie media informowały, że diler Maca Millera oficjalnie usłyszał zarzuty. 28-letni Cameron James Pettit był właśnie tym, który dostarczył raperowi narkotyki po raz ostatni. To on miał sprzedać Millerowi między innymi oksykodon, czyli środek przeciwbólowy o działaniu narkotycznym. Teraz wychodzi na jaw, że tabletki, które dostał Mac Miller, mogły być... podróbkami. Z tego powodu mógł nastąpić zgon.
Kolejne szczegóły sprawy z pewnością nie poprawiły sytuacji dilera. Zgodnie z informacjami portalu TMZ, Ariana Grande jest zdruzgotana doniesieniami mediów na temat śmierci rapera. Piosenkarka miała nawet stwierdzić, że diler Maca Millera zasługuje na karę dożywotniego więzienia. Podobnego losu życzyła też innym osobom, które dostarczały mu narkotyki.
Przypomnijmy, że Ariana Grande i Mac Miller rozstali się na kilka miesięcy przed jego śmiercią. Piosenkarka podobno miała wyrzuty sumienia, ponieważ zakończenie ich relacji mogło wpędzić rapera w jeszcze głębszą depresję. Ariana wielokrotnie wspominała też, że Miller mógł być miłością jej życia.