Rozwód najsłynniejszej pary Hollywood, Brada Pitta i Angeliny Jolie, nadal rozgrzewa do czerwoności plotkarskie kolumny, które wciąż spekulują na temat zakulisowych przepychanek między małżonkami, walczącymi zażarcie o prawo do opieki nad dziećmi. Gwiazdy jednak komentują swój konflikt niezwykle rzadko, zostawiając swoich fanów w niepewności. Z tym większym entuzjazmem został przyjęty najnowszy wywiad Brada dla magazynu "GQ". Przy okazji ostatniej rozmowy z pismem aktor wyjawił światu, żezmaga się z alkoholizmem. Nic więc dziwnego, że i tym razem spodziewaliśmy się szokujących wieści.
Niestety, wszyscy, którzy liczyli na smaczki dotyczące rozwodu z Angeliną i problemu alkoholowego aktora będą musieli obejść się smakiem. Wywiad w przytłaczającej części rozwodzi się nad najnowszym filmem z udziałem aktora zatytułowanym "Ad Astra", zgrabnie wymijając wszelkie niewygodne tematy. Specjalnie dla was udało nam się jednak wydobyć z promocyjnej paplaniny kilka soczystych kąsków.
Zauroczony Pittem rozmówca zauważył na ten przykład, że życiowe doświadczenie Pitta jest tak bardzo oderwane od codzienności "przeciętnego człowieka", że gwiazdor nauczył się sprowadzać konwersację do absolutnych podstaw typu: "jak się masz", albo "kim jesteś"? Doprawdy, niebywałe.
Okazuje się, że 55-letni aktor sporo czasu spędza także nad filozofowaniem na temat upływających lat.
Może tu chodzi o to, że się k**wa starzeję. Stajesz się bardziej świadomy czasu i masz więcej doświadczenia. A twoje zwycięstwa i porażki nie liczą się tak bardzo. To, z kim spędzasz swój czas, jak go spędzasz - to jest teraz dla mnie ważne - czytamy.
Widmo emerytury to jednak niejedyne zmartwienie aktora, który najwyraźniej bardzo nie lubi być nazywany... aktorem.
Zawsze mi to przeszkadza kiedy mówią: "Cóż, on jest aktorem", albo: "Ona jest aktorką". Mają na myśli, że coś udajesz, a aktorstwo to totalne przeciwieństwo udawania. Chcę, żeby to zostało udokumentowane, bo mnie to cholernie irytuje.
Do długiej listy rzeczy, które go "cholernie irytują", Brad dodał także umieszczanie jego wizerunku na plakatach filmowych.
Unikam pokazywania twarzy na plakatach. Kocham plakaty filmowe. Mogą być o wiele bardziej ciekawe bez sprzedawania twarzy. Jeżeli spojrzysz w przeszłość, to mieliśmy naprawdę fajne plakaty - rozwodzi się gwiazdor.
Naturalnie, powszechna rozpoznawalność i uwaga paparazzi także nie leży Bradowi-marudowi.
To bardzo ciężkie. Wszędzie są paparazzi. Nie mam wolności. Nie mam żadnej frajdy. (...) Jesteś jak samotna gazela na sawannie. A tygrysy, no wiesz, są tam. Są w trawie. Zgubiłeś swoje stado. Nie jesteś już połączony ze stadem. I to jest właśnie to. Straciłeś prywatność. Polują na ciebie.
Na szczęście pośród tylu bolączek życia, Pittowi udało się odnaleźć ukojenie w sferze duchowej, nad którą, jak przyznaje, pracował od samego dzieciństwa.
O człowieku. Przeszedłem przez wszystko. Dorastałem w chrześcijaństwie. Zawsze je kwestionowałem, ale czasami działało. A potem byłem sam, czułem, że to porzuciłem i nazwałem się agnostykiem. Spróbowałem kilka spirytualistycznych rzeczy, ale nie czułem się z nimi dobrze. Potem chwilę nazywałem się ateistą, czułem się jak buntownik. Ale nie byłem nim. A potem wróciłem i zacząłem wierzyć w , nie chcę użyć tego słowa, duchowość. Wierzę tylko w to, że jesteśmy wszyscy połączeni - zdradził aktor.