2008 rok nie był zbyt fortunny dla Weroniki Rosati. W nowym wywiadzie dla Gali aktorka żali się, że nie chodzi tylko o nieudany występ w Rankingu gwiazd i publiczne macanki z 68-latkiem (w ogóle nazwiska Żuławski unika jak ognia). Twierdzi, że jacyś znajomi sprzedają jej prywatne sekrety tabloidom:
- Podjęłaś noworoczne postanowienia?
- Owszem. Życzę sobie, żeby już nigdy w moim życiu nie było małych ludzi z wielkim ego. Mam też dość osób podszywających się pod moich przyjaciół, które sprzedają bzdurne plotki o mnie. Nie chcę się już na nikim zawodzić. (...) Mówię o ludziach, którym ufałam, a którzy postanowili skorzystać na szumie wokół mnie. Są osoby, które chyba po prostu tracą głowę, gdy w grę wchodzi ich ego albo możliwość zarobienia pieniędzy.
Cały wywiad to typowa publiczna psychoanaliza. Weronika stara się chyba przejąć pałeczkę po "cierpiętnicy" Skrzyneckiej. Żali się na swój ciężki los:
Często jestem smutna. Codziennie mam jakiś problem. A to pies mi się rozchoruje, a to pokłócę się z kimś, kto jest mi bliski, a to mi coś w szkole nie wyjdzie. Ale jeśli chodzi o taki ogólny smutek, to wynika on chyba z mojej samotności, którą zresztą sama sobie wybrałam. Bo aktorstwo jest samotnością. A może po prostu urodziłam się, żeby cierpieć.
Nazywam się Weronika Anna Dolores Rosati - ogłasza dlaej. Święta Weronika otarła Jezusowi twarz. Anna to matka Marii Dziewicy. A Dolores – matka cierpiąca. To ostatnie imię sama sobie wybrałam podczas bierzmowania.
"Matka cierpiąca" żali się też, że uroda to same problemy: Nawet jeśli zdaniem kogoś jestem piękna, mnie to szczęścia w życiu nie dało. Bo niektórzy mężczyźni, gdy uważają kobietę za atrakcyjną, mają potrzebę utrzymywania jej w przekonaniu, że jest mniej inteligentna.
W przerwie między żalami Rosati zasugerowała, że dwa tygodnie temu znalazła sobie nowego chłopaka. Nic więcej jednak nie chciała o nim powiedzieć... Dziewczyna wie, co zrobić, żeby wzbudzić ciekawość mediów. W końcu tylko o to jej chodzi.