W najnowszym odcinku Kuchennych Rewolucji Magda Gessler odwiedziła Bistro Galancie w Łodzi. Lokal położony niedaleko Uniwersytetu Łódzkiego oraz akademika miał kusić studentów domowymi obiadami w atrakcyjnych cenach.
Właściciele Bistro Galancie, małżeństwo Ania i Kuba rozpoczęli działalność w branży kulinarnej, aby uporać się z rodzinną tragedią.
Po śmierci naszej córki, przegraliśmy walkę z białaczką, spędziliśmy prawie dwa lata, radząc sobie z sytuacją - wyznała Ania.
Przeżyliśmy to okropnie. Trzeba było coś zrobić z życiem, popchnąć je do przodu i dlatego też gastronomia - tłumaczył właściciel.
Szybko okazało się jednak, że klientów brakuje, a restauracja na siebie nie zarabia. Dodatkowym problemem okazały się napięte relacje z mamą Kuby, Marią. Kobieta z piętnastoletnim doświadczeniem w gastronomii miała pomóc w prowadzeniu interesu, jednak w związku z narastającym konfliktem z synem, zrezygnowała.
Obecnie właściciele mogą liczyć na wsparcie brata Kuby, Igora. Ten jednak otwarcie przyznaje, że w bistro brakuje kuchni jego matki.
Szkoda, że mamy tutaj nie ma. Uważam, że naprawdę ma sto razy lepszy smak. Kuba jest wybuchowy. Za duża porcja kopytek wystarczy mu, żeby kogoś wyrzucić stąd.
Okazuje się, że temperament właściciela daje o sobie znać również w relacjach z jego żoną. Nerwowa atmosfera w kuchni, brak odpowiedniej strategii w zarządzaniu lokalem oraz jego reklamie doprowadziły Bistro Galancie na granicę upadku.
Pani Magda to taka trochę ostatnia deska ratunku, bo już chyba gorzej być nie może - przyznała Ania.
Już w momencie wejścia do restauracji Gessler wyraźnie przeszkadzał unoszący się w powietrzu przykry zapach. Okazało się, że właściciele mają problemy z kanalizacją
Nie można mieć problemów z kanalizacją, bo tu śmierci kupą - skwitowała.
Restauratorka zwróciła również właścicielom uwagę na słabą widoczność ich lokalu oraz monotonną kartę.
Dlaczego macie tak słabo oznakowane miejsce. Co to za żart? Wy nie chcecie zarabiać?
Po wstępnych uwagach przyszedł czas na wypróbowanie domowych potraw serwowanych przez bistro. Na pierwszy ogień poszła zupa pomidorowa, która jednak nie zadowoliła podniebienia Magdy Gessler.
_Woda. Śmierdzi bardzo słabym, rozgotowanym makaronem._
Pozytywnego wrażenia nie wywarł na niej również kompot, który pieszczotliwie nazwała owocowymi pomyjami. Kolejna propozycja kuchni, pieczona szynka została za to przez Gessler po prostu wypluta.
Myślę, że w więzieniu lepiej karmią - podsumowała restauratorka.
Zobacz również: Magda Gessler zachęca do głosowania: "Jeśli mamy się obudzić z ręką w nocniku, warto wybrać, w którym"
Podczas gdy Gessler kosztowała kotleta schabowego, atmosfera wśród pracowników knajpy robiła się coraz gorętsza. Cała sytuacja szczególnie dała się we znaki nerwowemu właścicielowi.
Co k***a te ziemniaki tu robią? Może mi to ktoś k***a powiedzieć? P*****ło was? - dało się słyszeć z zaplecza.
To jedzenie to dno podane w oparach szamba - podsumowała swoje pierwsze wrażenia Gessler.
Następnego dnia Gessler wróciła do restauracji, aby porozmawiać z właścicielami. Okazało się, że kompletnie zaniedbali oni kluczowe dla lokalu kwestie. Później przyszedł czas na inspekcję kuchni, gdzie Magda Gessler poznała matkę właściciela. Restauratorka zdecydowała, że kobieta ponownie powinna zaangażować się w życie lokalu.
Ze względu na bliskość studentów różnych narodowości Gessler postanowiła, że lokal powinien serwować klasyczne domowe jedzenie z różnych stron świata. Bistro Galancie zmieniło również swoją nazwę na _**Mammy Food.**_ W celu bliższego poznania potrzeb swoich potencjalnych klientów ekipa restauracji spotkała się z lokalnymi studentami. Okazało się, że większość z nich kompletnie nie miała pojęcia o istnieniu bistro.
Następnie ruszyły przygotowania do finałowej kolacji. Niestety nie obyło się bez rodzinnych kłótni. Powodem awantury pomiędzy panią Marią a właścicielami były złej jakości pomidory. Po dłuższej chwili krzyków i wzajemnych pretensji rodzinie udało się jednak pogodzić.
Nazajutrz praca w kuchni Mammy Food ruszyła pełną para. O dziwo podczas przygotowywania potraw na uroczystą kolację obyło się bez większych dramatów. Wystrój lokalu został poddany kompletnej metamorfozie. Zimne i puste wnętrze stało się kolorowe, przytulne i pełne dekoracji.
Podczas kolacji wszystkie dania podano w formie szwedzkiego stołu. Zaproszeni goście sami dbali więc o swoje talerze. Okazało się, że nowy sposób serwowania potraw zdecydowanie przypadł wszystkim do gustu, głównie przez możliwość dowolnego łączenia smaków oraz rzecz jasna dokładek.
Po sześciu tygodniach Magda Gessler powróciła do restauracji, która tym razem była już odpowiednio oznakowana. Niestety na miejscu okazało się, że właściciele nie narzekają na nadmiar klientów. Smak niektórych dań również pozostawiał wiele do życzenia. Ponadto Gessler dowiedziała się również, że mama właściciela restauracji nie zajmuje się już gotowaniem.
Strasznie przykro, ale to miejsce jest smutne, bez radości, zimne, nieapetyczne. Sama Ania nie wygląda na szczęśliwą. Jeżeli ona się nie zmieni, nie widzę żadnej przyszłości - podsumowała rewolucję wyraźnie zawiedziona Gessler.
Oglądaliście najnowszy odcinek Kuchennych Rewolucji?
Zobacz również: "Kuchenne Rewolucje" we Wrocławiu. Zrozpaczona Magda Gessler: Nie mogę rzucać talerzami!"