Od kilkunastu tygodni Britney Spears była zasypywana wiadomościami tekstowymi wysyłanymi przez jej byłego kochanka, samozwańczego menedżera i ich prawnika. W trakcie najcięższego załamania nerwowego życiem gwiazdy rządzili dwaj żerujący na niej mężczyźni - paparazzi Adnan Ghalib i Sam Lufti.
Jak można się domyślać, faceci, którzy są odpowiedzialni za jej załamanie nerwowe, znowu chcieli trochę zarobić. Szantażowali Britney i próbowali ją zmusić, aby zapłaciła za jej nagie zdjęcia i film, który podobno posiadają. Piosenkarka nie uległa i poszła na policję. Wreszcie po zbadaniu sprawy i procesie sąd wydał wyrok zakazujący obu dręczycielom zbliżania się do Spears. Na tym sprawa się jednak nie skończy.
Sam Lufti, który niegdyś żył na koszt Britney, nie zamierzał poprzestać na kilku wiadomościach i telefonach. Podszywał się pod inne osoby i groził ujawnieniem kompromitujących ją informacji. Nagabywał również członków jej rodziny, wydzwaniał nawet do jej młodszej siostry.
Spears zamierza ponownie pozwać Ghaliba i Luftiego. Ma nadzieję, że obaj skończą w więzieniu. Zakaz zbliżania się do niej nie zmienił jej życia, które nieustannie jest zagrożone przez obu mężczyzn. Ponoć ostatnio posunęli się nawet do obserwowania synów Britney podczas ich pobytu w parku rozrywki.
Nie chcę już nigdy widzieć ich na oczy - powiedziała załamana Spears Britney. Niech zgniją w więzieniu! Nikt nigdy bardziej mnie nie skrzywdził!
Popieramy. Tylko co ona sobie wyobrażała, idąc do łóżka z poznanym na ulicy paparazzi i nagrywając z nim pornola? Na co konkretnie liczyła?