Justyna Nagłowska zasłynęła w polskim show-biznesie jako partnerka Borysa Szyca. To dzięki niej aktor wyszedł na prostą i postanowił zmienić swoje życie. Szybko okazało się, że jego dziewczyna również nie miała łatwo i od lat zmagała się z depresją. Swoimi doświadczeniami dzieliła się w przeszłości z kolorową prasą.
Depresja to niewątpliwie bardzo ciężki temat. Na szczęście w ostatnich latach coraz więcej osób publicznych decyduje się opowiedzieć o swoich zmaganiach z tą trudną chorobą. Jedną z nich jest właśnie Justyna Nagłowska, która tym razem zgodziła się na rozmowę z Galą. W osobistej rozmowie z magazynem opowiedziała o tym, jak obecnie wygląda jej życie.
Jestem pod opieką lekarza specjalisty. Od paru lat nie biorę leków, ale miałam taki etap w życiu, że nie byłam w stanie bez nich funkcjonować. Depresja to żaden wstyd. Wiem, że muszę dbać o siebie, raz na jakiś czas wyjechać, odpocząć, więc jeździmy na wakacje, kiedy Borys nie kręci filmu - powiedziała.
Partnerka Borysa Szyca postanowiła też przybliżyć czytelnikom historię swojej choroby. Na szczęście z czasem znalazła kilka sprytnych sposobów, aby poradzić sobie z jej nawrotami.
Pierwszy epizod depresyjny miałam już po pierwszej ciąży. Zawsze byłam osobą, która sporo się smuci, ale też umie się cieszyć. Nie mogłam znaleźć równowagi w życiu. (...) Najgorszy jest listopad. Teraz staramy się tak planować życie, żeby w listopadzie wyjeżdżać gdzieś, gdzie jest ciepło. To mnie ratuje. Ta choroba często sprawia, że człowiek nie ma siły wstać z łóżka. Czuje się, jakby ktoś go do niego przykuł - przyznała Nagłowska.
Co ciekawe, jeden z nawrotów choroby miał miejsce po wyjeździe pary na rozdanie Oscarów.
Wróciliśmy z Borysem z Los Angeles do Polski i wszyscy chcieli się dowiedzieć, jak było. A ja czułam, że zaraz umrę. Teraz jednak udaje mi się w takich sytuacjach nie brać leków. Skupiam się na szukaniu przyczyn, a nie jedynie na usuwaniu skutków.