Marzena Kipiel-Sztuka postanowiła przerwać milczenie. O tragicznej śmierci swojego męża opowiada Twojemu Imperium. Ich życie nie było sielanką. Przemysłąw Buksakowski wyjaśnił w zeszłym roku Faktowi bez ogródek powody nagłej wyprowadzki żony:
Marzenka wyprowadziła się z mieszkania, które wynajmujemy, bo ją pobiłem. Wszystko przez nasz problem alkoholowy. Była interwencja i trafiłem do izby wytrzeźwień. Od tamtego czasu nic nie piłem aż do dzisiaj.
Jego śmierć zdarzyła się w momencie kiedy jako małżeństwo zaczęliśmy wychodzić na prostą - mówi załamana aktorka. Kiedy po latach tułania się po wynajmnowanych lokalach mieliśmy mieć wreszcie coś swojego, kiedy miało być tak pięknie. Przemek jak zwykle wyszedł wieczorem na nocną zmianę. Pracował na stacji benzynowej. Zostałam w domu pewna, że jak co dzień wróci na śniadanie.
Kiedy aktorka wyszła z psem na wieczorny spacer, zauważyła pod domem karetkę pogotowia i radiowóz.
Ktoś spytał mnie, czy mogę zidentyfikować Przemka. Leżał na chodniku. Czyściutki, nie okradziony, ze wszystkimi dokumentami. Poprosiłam policję, bym mogła zostać do czasu przyjazdu prokuratora który miał orzec, czy do śmierci męża nie przyczyniły się osoby trzecie.
Obecny na miejscu lekarz pogotowania orzekł, że przyczyną śmierci była niewydolność oddechowo krążeniowa. Bliższe szczegóły będą znane dopiero za dwa miesiące, po wynikach sekcji zwłok.
Przyjęłam Przemka do domu - rozpacza Kipiel-Sztuka. Razem spędziliśmy wigilię. Napiekłam i nagotowałam tyle potraw, że nie mogliśmy ich potem zjeść. Mieliśmy cudownego piżamowego sylwestra. Jeśli ktoś chce zszargać dobre imię Przemka, to z sądem będzie miał do czynienia.