Ostatnie miesiące w życiu Krzysztofa Rutkowskiego należały do raczej intensywnych. Wszystko za sprawą przygotowań do ślubu z ukochaną Mają Plich. Ceremonia, która kosztowała ponoć milion złotych, odbyła się w sierpniu tego roku w pałacu w Rozalinie i była ukoronowaniem trwającego osiem lat związku detektywa.
Na zorganizowanej z godnym pozazdroszczenia rozmachem uroczystości bawiło się 200 osób, a panna młoda przebierała się aż pięć razy.
Jak to w życiu bywa, chwile szczęścia często przeplatają się z dramatami. Kilka tygodni po ślubie detektyw musiał zmierzyć się ze śmiercią swojej mamy, Urszuli. Jej odejście bardzo przeżyła również Maja Rutkowski, którą z teściową łączyła wyjątkowa więź.
Niestety, we wtorek detektyw Rutkowski poinformował o śmierci swojego ojca, Jerzego. Emerytowany funkcjonariusz policji miał 85 lat. Podupadł na zdrowiu i trafił do szpitala po pogrzebie żony, z którą spędził ponad 60 lat.
Trzy tygodnie walczył jak prawdziwy wojownik. To wielki cios dla nas, tym bardziej, że miał wielką wolę życia - mówi w rozmowie z Pudelkiem Maja Rutkowski. Kochałam go tak samo, jak moją teściową. To przykre, a zarazem piękne, gdy słyszałam od pielęgniarek, jak w nocy wciąż nawoływał mnie, powtarzając moje imię - dodaje.
Żona Rutkowskiego podkreśla, że z ojcem męża miała wspaniałe relacje.
Jeszcze w sobotę powtarzaliśmy sobie, jak bardzo się kochamy. Codziennie mówił mi, że jestem jego największą miłością. Kazałam mu walczyć. Godziny, kiedy czuwałam przy jego łóżku i nasze zaciśnięte dłonie, a także czas spędzony razem na zawsze pozostaną w moim sercu - wyznaje Maja. Dziś są razem z mamą Krzysztofa, szczęśliwi. To była taka prawdziwa miłość, jak z filmu. Jedno bez drugiego nie potrafiło żyć - podsumowuje.