Nie ma dobrego programu rozrywkowego bez teorii spiskowej. Podczas poprzedniej edycji Tańca z gwiazdami widzowie zastanawiali się, dlaczego Oli Kwaśniewskiej tak dobrze idzie. Teraz, po niedzielnym odpadnięciu Joanny Liszowskiej, prasa ekscytuje się faktem usunięcia z programu jednej z faworytek.
Super Express od samego początku typował Liszowską na zwyciężczynię i dzielnie jej kibicował (zobacz: Liszowska faworytką "Super Expressu")
. Teraz zdradza, że Liszowska wcale nie chciała wygrać... bo ma inny kontrakt. Aktorka weźmie bowiem udział w multimedialnym projekcie Vichry, w którym zagra wiedźmę. Premiera już dzisiaj. Nic więc dziwnego, że przed programem mówiła: Za tydzień mnie już tu nie będzie, a po programie skwitowała wynik: Widać tak miało być.
Fakt za to nie wie chyba nic o roli Liszowskiej w multimedialnym przedstawieniu, bo swój artykuł zatytułował: Stała się jej krzywda. W treści, redaktor zawile opisuje sposoby naliczania głosów w systemie audio-tele TVN i rozważa, czy Liszowska i Kochanek byli lepsi od Mroczka i Herbuś.
W umowach z operatorami komórkowymi mamy zapis, że liczba głosów pozostaje tajemnicą - wyjaśnia TVN. To jednak nie przekonuje redakcji Faktu:
Jeszcze ciekawiej wygląda to w odniesieniu do punktacji wszystkich odcinków. Marcin Mroczek dostał do tej pory tylko 61 punktów, a Joanna Liszowska ma ich aż 65! Jak to możliwe?
TVN ponownie tłumaczy: W każdym programie pary startują od zera.