Kariera Weroniki Rosati - o ile to jeszcze odpowiednie słowo - od wielu miesięcy stoi w miejscu. W sytuacji kompletnego bezruchu opowieści jej mamy o tym, jak to mało brakowało, żeby została dziewczyną Bonda, brzmią trochę żenująco (zobacz: Weronika miała grać dziewczynę Bonda!).
Rosati sama jest sobie winna. Solidnie zapracowała na miano skandalistki. Spotykała się z panem wyglądającym jak Radovan Karadzić (nie wnikamy, co tam dokładnie zaszło!). Cała Polska przecierała oczy ze zdumienia.
W pewnym momencie Weronika była gotowa zagrać nawet w serialu, ale telefon milczał - mówi jej znajomy Na żywo. Reżyserzy nie chcieli zatrudnić aktorki o reputacji dyżurnej skandalistki**.**
Wizerunek Weroniki szkodzi także jej ojcu, Dariuszowi. Nie jest dobrze widziane, żeby europoseł, profesor nauk ekonomicznych i gość z ambicjami na prezydenta/premiera (niepotrzebne skreśl) miał takie problemy wychowawcze. Rzewny wywiad, którego udzieliła ostatnio Gali oraz pokazywanie się z mężczyzną przed 30-tką o imieniu Jan to podobno przemyślana strategia rodziców mająca na celu ratowanie wizerunku córki.
W ostatnim wywiadzie sugeruje, że od miesiąca jest szczęśliwa - pisze Na żywo. Czy Jan zdaje sobie sprawę, że może być tylko pionkiem w grze? A może życie zaskoczyło mistrzynię medialnych manipulacji i rzeczywiście się zakochała?
Przede wszystkim - czy Jan w ogóle jest jej chłopakiem? Czy Jan jest w ogóle Janem?! W wypadku Weroniki nie jesteśmy w stanie uwierzyć już w nic.