W Nicku Carterze z Backstreet Boys kochała się prawie każda nastolatka w latach 90-tych. Jednak po zawieszeniu działalności zespołu blond aniołek się nie oszczędzał: pił, ćpał i spotykał się z Paris Hilton. To właśnie dzięki temu związkowi zrobiło się o niej głośno. Gdyby nie Nick, nigdy nie poznalibyśmy Paris.
Dwa lata temu wokalista został zatrzymany za prowadzenie samochodu pod wpływem narkotyków i trafił do aresztu. Zeszłej wiosny zapuścił się do tego stopnia, że ważył ponad 100 kilo i miał ogromne problemy z sercem.
Wtedy zaczął poważnie bać się o swoje zdrowie i wykonał szereg specjalistycznych badań. Jednak perspektywa odebrania ich wyników przerażała go tak bardzo, że dzień wcześniej musiał ostro się zabawić:
Poszedłem na miasto i dostałem szału – opowiada Nick w wywiadzie dla OK.!. Wypiłem morze alkoholu, wymiotowałem na ulicy. Miałem nawet myśli samobójcze, bo tak bardzo bałem się tych wyników. Następnego dnia okazało się, że Carter faktycznie miał się czego obawiać. Lekarze zdiagnozowali u niego kardiomiopatię rozstrzeniową – groźną chorobę serca, która w ciężkich przypadkach może prowadzić nawet do nagłej śmierci.
Kiedy zdałem sobie sprawę, że bez zmiany trybu życia i podjęcia leczenia mogę umrzeć, wszystko się zmieniło – wyznaje Nick. Nie chciałbym stać się tym facetem, o którego samobójstwie przeczytacie w gazetach i pomyślcie: „To takie smutne, że nie umiał przestać i się wykończył.”
_
_