Kilka miesięcy temu pisaliśmy o matce Kanye Westa, która zmarła na podczas… operacji plastycznej. Tym razem ofiarą mody na wieczną młodość padła żona amerykańskiego piosenkarza Ushera. W trakcie operacji doszło do zapaści pod wpływem narkozy i Tameka została natychmiastowo przewieziona do szpitala.
Tameka Raymond udała się do Brazylii, by poddać się kilkunastu zabiegom plastycznym. Ponoć chciała się pozbyć fałd tłuszczu, które zostały po jej niedawnej ciąży. Swoją drogą zastanawiamy się, co jeszcze miała mieć robione, że pojechała aż na drugą półkulę. Zapewne chciała sporo ukryć przed dziennikarzami.
Jeden z zaplanowanych zabiegów się jednak nie powiódł. Stan kobiety był na tyle krytyczny, że postanowiono sprowadzić neurochirurga ze Stanów Zjednoczonych. Usher natychmiast odwołał swój występ na rozdaniu nagród Grammy i udał się do Brazylii wraz z lekarzem.
Rzecznik prasowy piosenkarza wydał oświadczenie dla mediów:
Tameka jest już w stabilnym stanie. Podczas jednej z rutynowych operacji pojawiły się komplikacje i lekarze obawiali się, że doszło do poważnego uszkodzenia mózgu. Przeprowadzono już badania i uznano, że pacjentka jest lekko otumaniona, ale nic nie zagraża jej życiu. Jej mąż jest właśnie przy niej. Oboje proszą o uszanowanie ich prywatności.
Tameka nie zamierza rezygnować z pięknego ciała i za kilka tygodni znów podda się zabiegowi. To już czysta głupota. Ryzykować życie dla płaskiego brzucha?!