Po licznych zmianach planów Ani Przybylskiej i Jarosława Bieniuka okazuje się, że para pozostanie jednak w kraju na dłużej. Po tym jak mąż aktorki stracił ledwo co zdobytą pracę w klubie Omonia Nikozja, zdołowany wrócił do Polski. Aby nie pozostawać na utrzymaniu żony i nie tracić formy przyjął dużo mniej płatną ofertę pracy - z Widzewa Łódź.
Pozyskanie Bieniuka do Widzewa jest niemal przesądzone. Klub podpisał już z nim wstępny kontrakt, a ponieważ jest on właścicielem swojej karty zawodniczej, nikomu nie trzeba płacić wysokiego odstępnego. Ostatecznie umowa zostanie zawarta po przeprowadzeniu testów medycznych. Jeśli wyniki będą pozytywne, Jarek już wkrótce zacznie grać.
Może stabilizacja sytuacji zawodowej Bieniuka przekona Przybylską do ślubu, którego ponoć tak panicznie się boi. Pobyt w Polsce na pewno wpłynie także na rozwój jej kariery aktorskiej, która ostatnio była trochę w zawieszeniu. I dobrze. Na pewno wolimy Marylkę niż kolejny serial z "Pyzą".