Jak mówi Mandaryna, winę ponosi Andrzej Sołtysik, który miał zorganizować jej występy w Nowym Jorku. Co zrobił? Nie wynajął sali. Wanda Majcher, dyrektor fundacji, w której sali miał się odbyć jeden z koncertów, mówi redakcji Super Expressu:
Nie podpisałam kontraktu z panem Sołtysikiem, gdyż nie dostałam 3500 dolarów depozytu za wynajem sali.
Co ciekawe, na plakatach to miejsce było podane jako miejsce koncertu, a bilety były w sprzedaży. Ludzie już kupili bilety na koncert, teraz dzwonią z pretensjami i żądają zwrotu pieniędzy - opowiada Majcher. Mandaryna zachowuje jednak spokój:
Oczywiście, że wszyscy byliśmy zdenerwowani tym, co się stało. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: przygotowuję kolejną płytę, więc mamy więcej czasu, żeby ją dopracować. Za 3 tygodnie lecę do Ameryki na festiwal Dance Factory. Udało nam się tak wszystko załatwić, że pod koniec listopada zagramy te koncerty, które teraz nie doszły do skutku. Oczywiście organizuje je ktoś inny.