Oglądając takie obrazki, nie dziwimy się, że Natalka Lesz przyjęła rolę w nowym serialu Dwójki, Tancerze. Jako piosenkarka nie odnosi zbyt wielkich sukcesów. Niedawno pisaliśmy o jej koncercie, na którym bawiło się (a raczej siedziało i słuchało)... 35 osób. Niestety, na ostatnim występie we Wrocławiu nie było dużo lepiej.
Było kilkadziesiąt osób, z czego większość to dzieci poniżej 10 roku życia, które były tam tylko dlatego, że dostały darmowe wejściówki z racji nauki w szkole tańca zaprzyjaźnionej z organizatorami koncertu - mówi nasz informator.
Osób, które kupiły bilet na koncert było bardzo, bardzo mało. Nie więcej niż 30. Przy pierwszej piosence ludzie byli zainteresowani tym, co ich czeka i ustawili się w sporej odległości od sceny. Minuty mijały i ludzie zaczęli się wykruszać. Rezultat był taki, ze zostały dzieci i może 10 osób dorosłych**.**
W pewnym momencie pod sceną było już całkiem pusto - spójrzcie na zdjęcie.
W pewnym momencie koncertu wykonała piosenkę Edyty Bartosiewicz "Ostatni", a tle leciały fragmenty Tańca z Gwiazdami - wspomina świadek. Natalia się popłakała.
Szczerze, doceniamy to, co robi ta dziewczyna. W występ włożyła dużo ernergii. Kilka razy się przebierała, zmieniała peruki. Niejedna na jej miejscu machnęłaby ręką. W końcu to tylko kilka osób. Pomijając już to, czy ma talent, jednak stara się coś udowodnić. A mogłaby nie robić nic.
Jeżeli jej się uda i będzie grała koncerty dla pełnej sali, miejmy nadzieję, że nie zapomni tego, jak marzyła o dużej publiczności. I że zawsze zachowa pokorę. Pudelek pociesza: Głowa do góry, może być już tylko lepiej.
(PS. Skontaktowała się z nami Natalia i zapewnia, że nie było aż tak źle. Zalicza wręcz ten koncert do udanych, a łzę uroniła właśnie ze wzruszenia. Tym bardziej jesteśmy "na tak". Takie podejście dobrze rokuje.)