Chris Brown późno zorientował się, że pobicie Rihanny może definitywnie zakończyć jego karierę. Jeszcze do niedawna w sprawie próby uduszenia swojej dziewczyny wypowiadał się jedynie na blogu i to w dość agresywny sposób. Unikał dziennikarzy i wolał bezczelnie grozić piosenkarce na portalu Facebook. Stwierdził, że "ta suka go popamięta i niebawem wszyscy zobaczymy, jaka jest naprawdę". Z czasem chyba zrozumiał, że to jedynie zniechęciło jego fanów i rozwścieczyło przychylnych Rihannie ludzi.
W swoim przedwczorajszym oświadczeniu piosenkarz zaprzeczył, jakoby to on był autorem tych słów. Utrzymywał, że ktoś włamał się na jego profil i zamieścił tę wypowiedź. Winę za nieudolną próbę przyznania się do błędu Brown również zwalił na kogoś innego. Okazało się, że oświadczenie z przeprosinami napisali mu spece od wizerunku, których 19-latek sam zatrudnił.
Moje przeprosiny nie płynęły prosto z serca, gdyż zmuszono mnie, aby napisał je kto inny – tak Brown nieudolnie tłumaczył swoje postępowanie.
Amerykańscy dziennikarze odkryli, że Brown zatrudnił jedną z renomowanych agencji public realtions, która specjalizuje się w ratowaniu wizerunków gwiazd. Za pomoc w tak trudnej sytuacji firma liczy sobie 17 tysięcy dolarów dziennie! Naszym zdaniem to pieniądze wyrzucone w błoto. Nikt i nic już nie uratuje Browna przed upadkiem na samo dno.