Mickey Rourke, jeden z najbrzydszych żyjących aktorów, mimo wielu lat imprezowania (widocznych na jego twarzy), nie zwalnia tempa. Wczoraj wpadł na urodziny Paris Hilton. Dziedziczka świętowała swoje 28-lecie w jednym z drogich, nowojorskich klubów. Około drugiej w nocy przyszedł tam Rourke w towarzystwie jakiejś długonogiej blondynki, uczepionej jego ramienia. Aktor nie chciał przyjąć do wiadomości, że w klubie już odbywa się impreza Paris.
_**Czyja impreza?! To ja robię tutaj imprezę!**_ - krzyknął. Oczywiście go wpuszczono. W końcu jest znany.
Chwilę później Rourke ruszył na parkiet i zaczął tańczyć ze swoją dziewczyną. Później jednak bawił się też ze znajomymi Paris, a nawet z nią samą. Czujemy, że pasował do towarzystwa.