Kamil Durczok został ostro podsumowany przez Janusza Palikota, który przypomniał mu, jak był oburzony komentując niedawno jego hasło "jebać PZPN". Jego argumenty były celne, Durczokowi trudno będzie coś na nie odpowiedzieć (zobacz: "Durczok to NADĘTY BUFON!"). Nie dziwi więc, że koledzy z pracy postanowili go bronić.
Bawi nas trochę to szukanie "winnego" bluzgów Durczoka. Tak jakby on w niczym nie zawinił. Cała ta historia to w ogóle jakaś tragedia PR-owa, podręcznikowy przykład na to, czego nie należy robić. Gdyby Durczok od razu przeprosił i uciął temat, byłoby po problemie. Wolał niestety cenzurować internet i szukać winnego do zwolnienia. Sprowokował tym tylko internautów do masowego wrzucania swojego nagrania na wszelkie możliwe serwisy wideo i robienia "remiksów" swoich bluzgów.
Teraz w jego obronie stanął były prowadzący Big Brothera, Grzegorz Miecugow. Podczas wykładu na I Ogólnopolskich Warsztatach Dziennikarskich na WSPiA w Lublinie przekonywał, że nagranie nigdy nie powinno znaleźć się w sieci. Dlaczego? Bo jest stare...
Nagranie jest stare - mówił Miecugow, cytowany przez portal mmlublin.pl. To wydarzenie miało miejsce w kwietniu zeszłego roku.
Ciekawy argument. Dziwne swoją drogą, że Miecugow nie wykazał się takim poczuciem humoru jak podczas nagrywania Szkła kontaktowego. Czy gdyby coś takiego powiedział polityk, naprawdę by tego nie puścił na antenie?
Miecugow zapowiedział, że winny zostanie odnaleziony i zwolniony:
Stacja TVN podjęła już poszukiwania osoby, która rozpowszechniła nagranie. Jeżeli uda się ją odnaleźć, zostanie najprawdopodobniej zwolniona z pracy.
Zdarzyło się. Każdemu mogło się to zdarzyć - tłumaczył Durczoka. Osobiście nie przeklinam. Kamilowi puściły nerwy i stało się. Niektórzy byli oburzeni, że zrobił to w obecności kobiety. Uwierzcie mi, że ta makijażystka słyszała wiele i sama potrafi wiele powiedzieć.
Dziwny komentarz o kobiecie. Po co coś takiego sugerować?