Myśleliśmy już, że Gosia "zawsze dziewica" Andrzejczuk/Andrzejewicz ostatecznie zakończyła karierę. Po ośmieszeniu się w Gwiazdy tańczą na lodzie zniknęła na kilka miesięcy z mediów. Niestety, właśnie wraca.
Gosia boi się, że zupełnie o niej zapomnimy, więc udzieliła wywiadu tygodnikowi Na żywo. Opowiada w nim jak zwykle - o "Gosiomaniakach" i "antyfanach". To już nawet nie jest śmieszne. Dzielenie wszystkich ludzi na swoich wielbicieli i wrogów to jakieś ostateczne stadium zagubienia. Oto co obecność w mediach może zrobić z nieprzygotowanym na to móżdżkiem.
Czuję się wokalistką, artystką. Sama tworzę własne teksty i piosenki, kocham to, co robię. Jeśli ktoś mnie nazywa gwiazdą to jego sprawa - mówi skromnie Gosia. Najwięcej zawdzięczam swoim fanom, Gosiomaniakom. Wbrew wszystkim fałszywym osobom, które produkują kłamstwa na mój temat, oni są ze mną na dobre i na złe. Gdyby nie oni, nie byłoby mnie.
W domu było mi bardzo dobrze - wspomina złote czasy, gdy mieszkała u taty i nagrywała w piwnicy. Teraz mam trochę gorzej, więcej obowiązków. Muszę sama gotować, prać, sprzątać. Wcześniej zajmowałam się tylko muzyką. A teraz jeszcze muszę wziąć pod uwagę, że są korki. Jestem dorosła i czuję to na sobie.
Przypomnijmy, Gosia tuż przed kryzysem kupiła 60-metrowe mieszkanie za 1,5 miliona złotych! Zobacz: Czy Gosia kupiła najdroższe 2 pokoje w Warszawie? Pocieszcie się tym, jeżeli wzrosła Wam rata kredytu. Ona dopiero przegrała...